Quantcast
Channel: Cohones » Forum: Newsy MMARocks.pl - Recent Topics
Viewing all articles
Browse latest Browse all 4630

Jakub Bijan on "KSW: Londyn"

$
0
0

KSW Londyn KSW: Londyn
Radiowa audycja “Jurasa” i Janisza w PR24 staje się powoli miejscem, w którym na gorąco komentowane są najświeższe wydarzenia ze światowego i krajowego podwórka wszechstylowej walki wręcz; kuźnią, w której w ogniu dyskusji wykuwane są pierwsze, nieśmiałe opinie na gorące tematy. Bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na taki stan rzeczy jest regularność samego przedsięwzięcia i to, że na antenie wraz z dwoma najpopularniejszymi głosami rodzimego MMA pojawiają się także opinie ludzi z tej drugiej – mającej inicjatywę – strony branży.

W ubiegłym tygodniu Łukasz Jurkowski i Andrzej Janisz na spytki wzięli najbardziej elokwentnego człowieka w historii polskich sportów walki, Macieja Kawulskiego, i mimo że główną osią rozmowy miał być kontrakt Kamili Porczyk – a przynajmniej ja w taki sposób zrozumiałem pojawienie się Macieja w studiu – z którego to tematu ostatecznie niewiele wynikło, to sam Kawulski, ku uciesze słuchaczy, aż trysnął ciekawymi pomysłami. W efekcie tego w audycji pojawiło się kilka innych, znacznie bardziej istotnych wątków, a tym najbardziej wyrazistym była zapowiedź, jak na razie bardzo wstępna, wyjazdowej gali KSW. W rozmowie z komentatorskim duetem właściciel największej polskiej organizacji mieszanych sztuk walki przedstawił bowiem – można nawet powiedzieć, że zgodnie ze swym darem krasomówstwa, wręcz naszkicował słowem – plany Konfrontacji Sztuk Walki na dwa tysiące czternasty rok, a wśród nich pojawiła się możliwość zorganizowania wydarzenia poza granicami naszego kraju.

A kolejna gala, grudniowa [...] jest duże prawdopodobieństwo, że będzie to zupełnie nowe miejsce albo będzie to po raz pierwszy gala za granicą. I jeśli się uda, to będziemy bardzo szczęśliwi, że wyprowadziliśmy nasz produkt w Europę.

Co prawda w rozmowie nie pojawiło się dokładnie miejsce tego potencjalnego wydarzenia, jednak wśród hipotetycznych możliwości z ust Maćka padły Londyn i Chicago i taką właśnie możliwość („USA or UK”) potwierdził na „ćwierkaczu” drugi z właścicieli KSW, Martin Lewandowski. Swoją drogą Lewandowski z tego mikrobloga korzysta z podobną skutecznością co Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. O ile największe poza naszym krajem skupisko Polaków można traktować tak samo poważnie, jak zapewnienia premiera Donalda Tuska, że „nie wpuścił on do Polski kryzysu”, o tyle na stolicę Wielkiej Brytanii należy już spojrzeć z pełną atencją.

Rzecz jasna rozpoczęcie działalności na obcej ziemi nie jest zadaniem ani łatwym, ani przyjemnym – a już na pewno nie jest to interes pewny. Dlatego wszelkie forumowe prognozy, oparte najwyraźniej na wróżbiarstwie, można jak na razie włożyć na półkę z bajkami – pomiędzy „Harrego Pottera” a „Alicję z Krainy Czarów”. Nie da się bowiem przewidzieć, jakie będzie zainteresowanie produktem na tak dużym i złożonym obszarze, jakim jest rynek brytyjski. Podobnie jak nie można było przewidzieć zainteresowania wprowadzanym kilkanaście miesięcy temu pay-per-view, a przynajmniej nie da się tego zrobić z poziomu internetowego forum, bez kosztownych badań rynku, a i to przecież nie gwarantuje sukcesu przedsięwzięcia. Nie piszę tego, Drogi Czytelniku, aby się wymądrzać. Pragnę jedynie wyjaśnić, że ten potencjalny skok za Kanał La Manche może skończyć się dla warszawsko-wrocławskiego duetu nie małymi tarapatami – tak jak mógł skończyć się wspomniany start PPV. Ale z drugiej strony: „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”.

A walczyć jest o co. W Londynie mieszka osiem milionów ludzi, a poziom życia jest tam nieporównywalnie wyższy niż w naszym kraju. Statystyki z grudnia ubiegłego roku pokazują, że średnia pensja Brytyjczyka, to w przeliczeniu na złotówki 8,2 tys. zł na rękę, przy 2,7 tys. zł, które co miesiąc otrzymuje przeciętny Kowalski. Co prawda ceny, przynajmniej niektórych produktów, są w Wielkiej Brytanii wyższe niż w Polsce, lecz nawet po uwzględnieniu tych różnic zobaczymy, że przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii jest i tak o 4/5 bogatszy od statystycznego mieszkańca Polski (średni indeks cen: 1,78). Innymi słowy, mieszkańcom Londynu z comiesięcznej wypłaty pozostaje nieporównywalnie większa ilość pieniędzy niż  Warszawiakom i właśnie o te niezagospodarowane kwoty toczy się bezustanna walka na rynku dóbr i usług. Mało tego, liczba Polaków mieszkających w Londynie według niektórych danych sięga nawet siedmiuset tysięcy – jest to mniej więcej tyle samo co liczba mieszkańców Trójmiasta. Nietrudno zatem domyślić się, że największe miasto Anglii może być dla KSW bardzo atrakcyjnym rynkiem i jednym z lepszych sposobów na rozwój organizacji.

Zwłaszcza że jest to rynek ukształtowany, na którym mieszane sztuki walki funkcjonowały – i to funkcjonowały całkiem dobrze! – zanim wkroczyło nań Ultimate Fighting Championship ze swoimi pieniędzmi. Dziś co prawda jest to już obszar zdecydowanie inny niż ten z czasów Cage Rage, jednak chyba wciąż tak samo chłonny, jeśli chodzi o małe i średnie organizacje. Jak bowiem wiemy, przyroda nie znosi próżni – toteż wielka dziura, która powstała po nie do końca udanej ekspansji UFC na Wyspach Brytyjskich, jest systematycznie zasypywana przez lokalne promocje, na czele z mocno działającą Cage Warriors. Słusznym wydaje się jednak stwierdzenie, że jest tam ciągle sporo miejsca w tym średnim segmencie, zwłaszcza dla organizacji skupionej wokół tubylczej Polonii. Trzeba także zaznaczyć, iż Anglicy rozumieją wszechstylową walkę wręcz nie gorzej niż Polacy. Wielka Brytania posiada wielu bardzo dobrych zawodników, na których można by oprzeć promocję – przynajmniej wśród angielskojęzycznej publiczności. Wybór odpowiedniej hali także nie powinien stanowić problemu, a Kawulski z Lewandowskim – czy się to komu podoba, czy nie – są jednymi z najbardziej doświadczonych promotorów, jeśli chodzi o organizowanie dużych, medialnych wydarzeń MMA. Podwaliny pod owe przedsięwzięcie są zatem solidne.

Ważnym punktem w sukcesie całego projektu będzie pozyskanie lokalnego partnera telewizyjnego, na którym oprze się promocja gali. Pomóc w tym może zakontraktowanie właściwych nazwisk na londyńskie wydarzenie. Z Polaków Pudzianowski jest niemal pewnym ruchem. Były strongmen jest znany nie tylko pośród krajanów zamieszkujących Wielką Brytanię i z pewnością będzie pomocny przy rozmowach z telewizją. Chalidow? Na pewno tak! Z Brytyjczyków dobrym ruchem mógłby się okazać mający kontrakt z KSW Oli Thompson, ale czy to wystarczy do przekonania telewizyjnych inwestorów w opłacalność przedsięwzięcia? Czy to wystarczy do zapełnienia hali? Trudno powiedzieć, bowiem jest to niezwykle złożony temat – uzależniony nie tylko od karty walk. Niemniej, myślę, że bez zainwestowania w kolejnych brytyjskich zawodników się nie obędzie, a w tym aspekcie nie da się nie pomyśleć o Paulu Daleyu, który nie tak przecież dawno temu, w programie Ariela Helwaniego, wyraził chęć stoczenia walki z Aslambekiem Saidovem właśnie na Konfrontacji Sztuk Walki.

Jest na przykład ten gość, który nazywa się chyba Aslambek Saidov, jest mistrzem w KSW. To młodszy brat albo kuzyn Mameda Chalidowa. To twardy gość, ma niezły rekord, chciałbym z nim zawalczyć i zabrać mu to mistrzostwo zanim UFC go przejmie, bo wiem, że się tam wybiera.

Byłoby to wielkie wzmocnienie rodzimej organizacji w ogóle, abstrahując już nawet od rynku brytyjskiego, a wbrew pozorom cały czas potrzebuje ona rozsądnego zarządzania, wspartego dalekosiężnymi planami. Największym bowiem utrapieniem KSW jest mała ilość organizowanych gal. Od kilku lat słyszymy od właścicieli obietnice stopniowego zwiększania częstotliwości organizowanych wydarzeń, jednak w praktyce Federacja KSW zatrzymała się na czterech galach do roku. Nie jest tak bez przyczyny i, o ile wierzyć naszym dobrodziejom, główną przyczyną owego stanu rzeczy jest brak sponsorów chętnych inwestować w kolejne przedsięwzięcia. Nie mam pewności, czy jest tak rzeczywiście, czy może do tego problemu dochodzą jeszcze jakieś inne – jak choćby czas antenowy telewizji Polsat. W każdym razie to wytłumaczenie wydaje się prawdopodobne. Nasz koślawy, pamiętający jeszcze PRL rynek ciągle jest o lata świetlne za rynkami zachodnimi, zwłaszcza w branży reklamowej i inwestowanie we wszelakie nowości – a MMA wciąż jest nowością dla krajowych sponsorów – jest niezwykle rzadkie, nawet jeśli kryją one w sobie spory potencjał marketingowy. Mówiąc inaczej: inwestorzy wolą przeznaczyć swoje pieniądze na coś sprawdzonego, jak wspieranie trzeciej ligi piłki nożnej, niż przełamać stereotypy i wejść w nową niszę. Z pewnością sytuacja ta zmienia się z roku na rok, być może UFC w Polsce ów proces przyspieszy, ale chyba nie będzie zbytnim nadużyciem stwierdzenie, że polska scena jest obecnie w stanie wchłonąć cztery, może pięć gal KSW rocznie. Nie twierdzę, że pozyskanie sponsorów w Wielkiej Brytanii będzie dla naszych rodaków zadaniem łatwiejszym niż w Polsce, choć absolutnie nie zdziwiłbym się, gdyby rzeczywiście tak było! – ale nie jest zadaniem nie wykonalnym.

Gala za granicą byłaby zatem przełamaniem stagnacji, z jaką od kilku miesięcy mamy w Fedracji do czynienia, i wyznaczeniem kierunku rozwoju na kolejne lata. Sam Kawulski podchodzi do tego potencjalnego wydarzenia jak do inwestycji, która profity zacznie przynosić dopiero za jakiś czas.

Nie jest to cel stricte zarobkowy, ale rozwojowy. Idziemy tam z pewnym fightcardem, ale wiadomo, że taka gala za granicą, to jest organizacyjne wyzwanie.

I jest to założenie jak najbardziej słuszne. Przede wszystkim pozwoli Konfrontacji Sztuk Walki zaistnieć na arenie międzynarodowej. Dziś, mimo posiadania znakomitych zawodników, mimo wyprzedawania kilkunastotysięcznych obiektów w dwa tygodnie, mimo stałej oglądalności na poziomie kilku milionów telewidzów (jeden z lepszych wyników oglądalność na świecie, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców) i mimo doskonałej jakości widowiska, nikt z zagranicznych komentatorów nie traktuje Konfrontacji Sztuk Walki z należytym uznaniem. Dzieje się tak nie bez przyczyny – a ilość organizowanych gal i ich lokalizacja są kluczem w tym równaniu. Londyn, niedawne finansowe centrum świata, synonim bogactwa, może dla KSW okazać się znaczącym punktem w rozwoju, a dwa tysiące czternasty rok może być przełomowy dla całego  nadwiślańskiego MMA! Najpierw bowiem zawita do nas największa organizacja świata a następnie, nasz najlepszy produkt z branży sportów walki rozpocznie ekspansję na zachód! Czy jednak to wszystko na pewno się uda? Oczywiście, że nie… nie na pewno. Ale czy może się udać? Oczywiście, że tak! – bo dlaczego by nie?! I właśnie tego, Drogi Czytelniku, nam wszystkim życzę w tym rozpoczętym już na dobre roku.


KSW: Londyn


Viewing all articles
Browse latest Browse all 4630

Trending Articles