Wyniki i relacja w środku wiadomości.
Niesamowite emocje towarzyszyły walce wieczoru – podobnie jak i całej gali! – odbywającego się w Cincinnati UFC. Z początku wszystko wskazywało na to, że Erick Silva idzie po pewne i szybkie zwycięstwo. Już na samym początku starcia trafił mocnym kopnięciem w tułów Matta Browna, czym mocno go naruszył, a kolejnym – w to samo miejsce – posłał na ziemię, gdzie momentalnie zdobył plecy i przez prawie pół rundy pracował nad duszeniem. Brown wydostał się jednak z tarapatów, powrócił do stójki, a tam mocnymi ciosami zranił Brazylijczyka – i już do końca rundy masakrował go ciosami i kopnięciami. Wyraźnie zamroczony Silva był w drugiej odsłonie jedynie workiem do ćwiczeń dla Browna, który bez miłosierdzia chłostał go to ciosami na głowę, to na korpus, to kolanami, to znowu łokciami, innym razem wywracał niczym szmacianą lalkę, by na ziemi ćwiczyć techniki kończące – od odwróconego trójkąta, poprzez balachy, aż do trójkąta klasycznego i dźwigni prostej z tejże techniki. Twarda szczęki i wola walki pozwoliły jednak przetrwać Silvie tę nawałnicę ciosów, lecz wyjście do trzeciej rundy było już kresem jego możliwości. Brown rozpoczął szarżę, po której pojedynek trafił do parteru – a tam, po serii mocnych ciosów zadanych łokciem, Erick otworzył się, czym umożliwił Mattowi podniesieni pozycji i dokończenie zapoczątkowanej egzekucji.
Atomowe ciosy świszczały wewnątrz opatentowanego oktagonu, od kiedy tylko zamknęły się drzwi za obsługą techniczną. Ani Lorenz Larkin, ani Constantinos Philippou nie zamierzali tego wieczora kalkulować, a tym bardziej zostawiać werdyktu w rękach sędziów. Po kilku ostrych wymianach to Philippou okazał się celniejszy – trafił Larkina kombinacją: lewy-prawy sierpowy. Ciosy były na tyle silne, że dołożenie kolejnego – w parterze – było już wyłącznie brutalną formalnością.
We wcześniejszej walce Daron Cruickshank dosłownie wykopał z oktagonu Erika Kocha. Po pierwszych, badawczych minutach Cruickshank postanowił zaatakować i ta decyzja okazałą się strzałem w dziesiątkę. Prawe wysokie kopnięcie musnęło głowę Kocha, lecz kolejne, lewe – wypuszczone tuż za pierwszym – trafiło dokładnie w nieosłoniętą głowę rywala, zwalając go z nóg. Furiacka seria uderzeń pięściami oraz łokciem wyłącznie upewniła sędziego ringowego, że walka dobiega właśnie końca.
Starcie Neila Magny’ego i Tima Meansa w większości toczyło się w stójce – gdzie obaj atakowali prostymi i kopnięciami z dystansu. Means w połowie pierwszej rundy trafił ładnym, obrotowym łokciem, jednak chwilę później Magny odpłacił mu pięknym za nadobne, trafiając długim lewym prostym dokładnie w tempo – w efekcie czego Means aż zrobił przewrót w tył. Druga runda, podobnie jak poprzedzająca, nie była zbytnio emocjonująca. Dopiero w jej połowie Means przechwycił nogę oponenta i posadził go na ziemię, lecz ostatecznie cała akcja zakończyła się pod siatką, gdzie Tim zadał ledwie kilka celnych ciosów kolanem i łokciem. Magny przejął inicjatywę w dalszej części toczącej się rundy i utrzymał ją w zasadzie aż do samego końca pojedynku, klinczując i inicjując mniej lub bardziej skuteczne obalenia, poparte niezbyt mocnymi ciosami. W ostatecznym rozrachunku sędziowie nie mieli trudności z przyznaniem zwycięzcy i jednogłośnie wskazali zawodnika z Illinois.
Jedyny ciężki pojedynek tego wieczoru, zgodnie z przewidywaniami, zakończył się bardzo szybko. Soa Palelei już w pierwszych sekundach po gongu zanurkował pod ciosem Ruana Potsa i przeniósł walkę do parteru. Mimo iż po obaleniu miał nieco problemów – rywal uchwycił jego głowę strasząc duszeniem – to ostatecznie Australijczyk dość szybko się oswobodził i trafił do gardy zawodnika z RPA. Podczas obchodzenia nóg rywala wystrzelił mocnym prawym sierpowym, a znajdując się już w pełnym dosiadzie pod siatką, kolejnym – tym razem lewym – który natychmiast pozbawił Potsa przytomności.
Otwierające główną kartę starcie pomiędzy Chrisem Cariaso a Louisem Smolką obfitowało ciekawe momenty. Walka zaczęła się dynamicznymi wymianami ciosów i kopnięć, jednak już po chwili trafiła pod siatkę, gdzie zawodnicy mocowali się przez sporą część rundy. Dopiero w drugiej połowie pięciominutówki pojedynek znów trafił w pełen dystans, gdzie zarówno Cariaso, jak i Smolka zaliczyli kilka celnych ciosów – lecz ten pierwszy zanotował tuż przed gongiem próbę duszenia, która z całą pewnością nie umknęła uwadze arbitrów. W rundzie drugiej Cariaso bardzo szybko przeniósł walkę do parteru, gdzie zaszedł rywalowi za plecy i nieśmiało pracował nad duszeniem. Po jakimś czasie Smolka zdołał się oswobodzić i uciec do gardy rywala. W ostatniej minucie pojedynek powrócił do stójki, gdzie nieznaczną przewagę zdobył Cariaso, a zaakcentował ją kolejnym duszeniem w ostatnich sekundach walki – tym razem brabo było na tyle ciasne, iż można przypuszczać, że gdyby nie gong, to walka za kilkanaście sekund byłaby zakończona. Smolka dopiero w ostatniej rundzie zdołał przełamać niemoc i mniej więcej w połowie odsłony zranił rywala w stójce, by chwilę później, kiedy walka trafiła na ziemię, zdobyć górną kontrolę i dosiad. Nie był jednak w stanie stworzyć większego zagrożenia i odrobić straty punktowej z dwóch pierwszych rund. Po upływie regulaminowego czasu dwóch sędziów przyznało zwycięstwo Cariasowi, natomiast jeden był zdania przeciwnego.
Tylko jedna walka transmitowana w telewizji FOX Sports zakończyła się przed upływem czasu, a był to otwierający tę część karty pojedynek Johnny’ego Eduarda i Eddiego Winelanda. Ten pierwszy pod koniec początkowej rundy trafił obszernym prawym sierpowym, czym zmusił sędziego do interwencji. W kolejnych pojedynkach Zak Cummings wypunktował Yana Cabrala; Kyoji Horoguchi - Darrella Montague’a; a Ed Herman - Rafaela Natala, wszyscy na tyle pewnie, by przekonać arbitrów do jednogłośnych decyzji na swoją korzyść.
Podobnie na dolnej karcie, przeznaczonej wyłącznie dla platformy FightPass, sędziowie nie mieli problemu z przyznaniem werdyktów – choć tu tendencja była dokładnie odwrotna i tylko jeden pojedynek dotrwał do sędziowskiej decyzji: Nik Lentz na punkty pokonał Manny’ego Gamburyana. We wcześniejszych starciach Justin Salas bardzo ładną kombinacją posłał na deski Bena Walla, a Albert Tumenov mocnym lewym sierpowym znokautował Antony’ego Lapsleya – oba nokauty miały miejsce w pierwszych rundach.
Karta główna:
170 lbs: Matt Brown pok. Erick Silva przez TKO (Uderzenia w parterze), 2:11, runda 3.
185 lbs: Constantinos Philippou pok. Lorenza Larkina przez KO (Prawy sierpowy), 3:47, runda 1.
155 lbs: Daron Cruickshank pok. Erika Kocha przez TKO (Lewe wysokie kopnięcie i uderzenia w parterze), 3:41, runda 1.
170 lbs: Neil Magny pok. Tima Meansa przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27).
265 lbs: Soa Palelei pok. Ruana Pottsa przez KO (Lewy sierpowy z dosiadu), 2:20, runda 1.
125 lbs: Chris Cariaso pok. Louisa Smolkę przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29).
Karta wstępna na FOX Sports:
185 lbs: Ed Herman pok. Rafaela Natala przez jednogłośną decyzję (30-27, 2 x 29-28).
125 lbs: Kyoji Horiguchi pok. Darrella Montague’a przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28).
170 lbs: Zak Cummings pok. Yana Cabrala przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28).
135 lbs: Johnny Eduardo pok. Eddiego Winelanda przez KO (Prawy sierp), 4:37, runda 1.
Karta wstępna:
145 lbs: Nik Lentz pok. Manny’ego Gamburyana przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27).
155 lbs: Justin Salas pok. Bena Walla przez TKO (Uderzenia), 2:41, runda 1.
170 lbs: Albert Tumenov pok. Anthony’ego Lapsleya przez KO (Lewy sierp), 3:56, runda 1.
UFC Fight Night: Brown vs. Silva – wyniki i relacja