Kilka dni temu Mark Hunt wprawił świat MMA w osłupienie, kiedy oznajmił na Twitterze, że stracił kontrakt z UFC i zasugerował, iż nie była to jego decyzja:
Well I'm unemployed that sucks
— mark richard hunt (@markhunt1974) August 5, 2014
Not my choice guys but going from being exited at the prospects of the future of fighting to being unemployed in a day lol this sucks — mark richard hunt (@markhunt1974) August 5, 2014
Trudno było uwierzyć, że 40-letni Hunt, który świetnie sobie radził w oktagonie i zyskał wielu fanów efektownym dla oka stylem walki, zostałby zwolniony z UFC. Tym informacjom szybko zaprzeczył Dana White, a sam zawodnik kilka dni później napisał, że po prostu żartował, bo miał zły humor z powodu "braku węglowodanów" w organizmie.
Okazuje się jednak, że Hunt mówił poważnie, co przyznał w rozmowie z nowozelandzkim dziennikiem Sunday Star:
Hunt chciał nowej umowy na trzy walki, kiedy UFC proponowało, aby zgodził się na osiem. Ostatecznie obie strony zgodziły się podpisać kontrakt na 6 walk, po tym jak Hunt publicznie napisał, że został bez pracy, a wpis wywołał zamieszenie w świecie MMA.
Hunt nie chciał wchodzić w szczegóły konfliktu, ale przyznał, że to żona ostatecznie namówiła go do pozostania w UFC: "To ona sprowadziła mnie na ziemię. Nie podjąłem decyzji na podstawie emocji, dla mnie to była decyzja biznesowa. O mały włos popełniłbym największy błąd mojego życia. Nigdy nie mógłbym już walczyć. Ciesze się, że ostatecznie wszystko się ułożyło i mogę dalej walczyć dla UFC.
Mark Hunt w kolejnej swojej walce zmierzy się z Royem Nelsonem. Będzie to walka wieczoru na japońskiej gali UFN 52, do której dojdzie 20 września.
Mark Hunt był bliski odejścia z UFC i zakończenia kariery w MMA