Kiedy kilka dni temu świat MMA obiegła informacja o przejściu Stephana Bonnara (MMA 15-8) do Bellatora, fani przecierali oczy ze zdumienia. Mimo że organizacja Scotta Cookera w przeszłości chętnie sięgała po zwolnionych z UFC zawodników, angaż Bonnara był spory zaskoczeniem.
Zawodnik ten nie dość, że od zawsze miał bardzo dobre relacje z UFC, jest członkiem UFC Hall of Fame, to od 2012 roku był na sportowej emeryturze. Odszedł na nią kiedy przegrał z Andersonem Silvą na gali UFC 153. Co gorsze, po walce wykryto u niego we krwi zakazane substancje i zawieszono na rok czasu. Ponieważ była to już druga dopingowa wpadka, po tym gdy w 2006 po gali UFC 62 Bonnar został złapany po raz pierwszy, Dana White dał jasno do zrozumienia, że to najwyższy czas, aby zawodnik, który razem z Forrestem Griffinem swego czasu uratował UFC, odwiesił rękawice na kołek.
Szef UFC podczas konferencji prasowej dotyczącej gali UFC 177 tak wyjaśnił tę sytuację i dość niespodziewany transfer:
Pozwoliliśmy mu na to. Bonnar miał cały czas kontrakt z nami, ale pozwoliliśmy mu na to i życzymy mu powodzenia w dalszej karierze. Był już na emeryturze w UFC. Ale powiedział mi, że naprawdę chcę skopać dupę Ortizowi, a to jest coś, na co zawsze wyrażę zgodę, więc po prostu zgodziłem się na rozwiązanie kontraktu.
Dana White wysłał Stephana Bonnara do Bellatora, aby ten pobił Tita Oriza