Już 20 września Mark Hunt po raz jedenasty wyjdzie do walki w potężnej japońskiej hali Saitam Super Arena. Naprzeciwko byłego mistrza K1 stanie Roy Nelson. Czy miejsce boju, w którym Nowozelandczyk stoczył ponad połowę swoich walk w MMA, z których przegrał jedynie cztery, okaże się dla niego szczęśliwe? Przekonamy się niebawem.
Mark Hunt (9-8-1) jeszcze za czasów Pride walczył w Saitamie. Debiut w 2004 roku niestety nie okazał się szczęśliwy, mistrz K1 przegrał z Hidehiko Yoshidą (9-8-1). Potem przyszły cztery zwycięstwa, między innymi nad Wanderleiem Silvą (35-12-1-1) i Mirko Filipovicem (29-11-2-1), po których jeden raz Hunt stoczył walkę w Osace. Powrót do Saitamy, i dwa ostatnie boje przegrane z Joshem Barnettem (33-7) i Fedorem Emelianenko (34-4-1), zakończył przygodę Nowozelandczyka z PRIDE.
Zanim Hunt trafił do UFC, zawalczył raz jeszcze w Saitamie. Podczas gali K-1 – Dynamite! Power of Courage, przegrał z Melvinem Manhoefem (28-11-1-1).
Sześć lat po starciach w Pride, Mark Hunt powrócił do Saitamy pod banderą UFC, by pokonać Cheick’a Kongo (29-9-2). Po kolejnym roku, również w Super Arenie Nowozelandczyk złamał szczękę Stefanowi Struve (25-6). We wszystkich dziesięciu walkach stoczonych w Saitamie, Hunt jedynie dwa razy musiał czekać na decyzję sędziów.