Rosyjski zawodnik wagi ciężkiej – Alexander Emelianenko (MMA 23-6) w kolejnym swoim pojedynku po powrocie na zawodowy ring tym razem zmierzy się z uczestnikiem TUF-a, Amerykaninem Darrillem Schoonoverem (MMA 13-5, UFC 0-1). Walka zakontraktowana została na 25 sierpnia w Rostowa nad Donem jako danie główne jubileuszowej, pięćdziesiątej gali organizacji ProFC.
Co prawda udział zawodnika z El Paso w programie The Ultimate Fighter: Heavyweights miał miejsce dawno temu, bo w 2009 roku, niemniej jednak „The Boss” wydaje się, jak do tej pory, najpoważniejszym rywalem dla petersburżanina, po tym jak młodszy z braci Emelianenko wrócił do profesjonalnego MMA. Po porażce z Jeffem Monsonem w listopadzie ubiegłego roku kontrowersyjny Rosjanin niespodziewanie zakończył karierę i wyjechał do prawosławnego klasztoru. Filozoficzny pobyt wśród mnichów na greckiej wyspie Athos tak mocno wpłynął na Saszę, że ten równie szybko odwiesił rękawice z kołka i zdążył już zaliczyć dwie wygrane. Najpierw w maju, w debiucie organizacji Legend Fighting Show szybko rozprawił się z freakiem Bobem Sappem, a dokładnie trzy tygodnie temu zdemolował w klatce ProFC anonimowego Brazylijczyka Jose Rodrigo Guelke. Jak widać, ten weteran wszechstylowej walki wręcz nie próżnuje i stopniowo podnosi sobie poprzeczkę, w sierpniu skrzyżuje rękawice z wspomnianym wyżej Amerykaninem, a na jesieni anonsowano jego pojedynek z legendarnym Mirko „Crocopem” Filipoviciem.
28-letni Tekasańczyk to były posiadacz tytułu mistrzowskiego amerykańskiej organizacji Shark Fights. Jednak przede wszystkim znany jest jako uczestnik popularnego TUF-a, w którym był podopiecznym Rashada Evansa, mając w swoim teamie takie gwiazdy, jak: Nelson, Mitrione czy Schaub. Schoonover w debiucie odklepał trójkątem w pierwszej rundzie kojarzonego z Bellatora Zaka Jensena (MMA 10-10), niestety już w ćwierćfinale musiał uznać wyższość mocnych pięści gracza futbolu amerykańskiego Marcusa Jonesa (MMA 4-2, UFC 0-1). Później stoczył jedyny swój pojedynek w UFC, będący zarazem pierwszą porażką w zawodowej karierze. Wówczas w trzeciej rundzie został rozbity przez angielskiego strikera Jamesa McSweeneya (MMA 11-10, UFC 1-2) i zwolniony z organizacji numer jeden na świecie. Od tamtego czasu przegrywał walkę za walką i dopiero w 2011 złapał wiatr w żagle, pokonując kolejno Adama Padillę, Paula Buentello i Alonzo Roanę.