Prawdopodobnie wielu widzów gali Fight Night z piątego września na początku nie wiedziało, co się dzieje, kiedy zobaczyli Bena Rothwella i Alistaira Overeema na środku Octagonu. Chwilę potem jednak wszystko stawało się jasne. Trzeba przyznać, że wspomniani ciężcy, i tak olbrzymi jak na tę kategorię wagową, wyglądali na jeszcze większych. Dużo większych.
Jednak ani Rothwell, ani Overeem nie przybrali na masie przed ich ostatnią potyczką (Holender był nawet lżejszy niż zwykle). Przyczyną takiego wrażenia u kibiców był mniejszy o pięć stóp (154 cm) oktagon.
Można pomyśleć, że UFC powiedziałoby wielkiemu nawet jak na kategorię ciężką Rothwellowi, że tym razem zawalczy w mniejszej klatce niż zwykle. Nie powiedzieli. Widocznie, nie obchodziło go to.
To nie oznacza, że inni zawodnicy wagi ciężkiej nie mają problemu z walką w mniejszej klatce. Uczestnik 10. sezony programu „The Ultimate Fighter”, Matt Mitrione miał pełne ręce roboty, zanim pokonał ważącego 120 kilogramów i mierzącego 193 centymetry Derricka Lewisa. „Meathead” dał wyraz swojemu niezadowoleniu podczas konferencji po gali:
„Nie lubię walczyć w małej klatce. Wolę bić się w polu niż w budce telefonicznej. Mamy spore rozmiary. Robisz dwa kroki i jesteś na środku oktagonu. Dla mnie, mobilność jest ważną częścią strategii – to i jeszcze bycie wysportowanym. Zawsze, kiedy zrobię krok, mam wrażenie, że jestem o pół metra od siatki, co sprawia mi kłopoty.
Jak widać, niektórzy lubią arenę o wymiarach 25 stóp, a inni nie. Prześledźmy plusy i minusy, które niesie za sobą wybór mniejszego Octagonu.
Plusy
Walka wewnątrz mniejszego oktagonu bez wątpienia zwiększa ilość widowiskowych akcji. Zawodnicy, którzy przyzwyczajeni są do krążenia wokół większej areny, nie mają takiego luksusu pomiędzy siatkami oddalonymi od siebie o nieco więcej niż 7 i pół metra. Muszą także bardziej zaangażować się w pojedynek lub poświęcić więcej energii na odpieranie ataków przeciwnika.
Z wyjątkiem kilku fanów zapasów, widzowie niezbyt lubią oglądać, jak jeden zawodnik leży na drugim przez piętnaście minut, a jego aktywność ogranicza się do sporadycznych uderzeń. Mniejsza klatka pozwala lubiącym walczyć w stójce fighterom na wykorzystanie jej w celu skuteczniejszej obrony przed obaleniami oraz na ochronienie nas przed oglądaniem kolejnego wpędzającego w sen starcia.
Minusy
Mniejsza klatka niszczy strategię w przypadku zawodników lubiących się dużo ruszać. Tak jak powiedział Mitrione, kiedy ktoś opiera swój plan na ruchu wewnątrz oktagonu, zawężona przestrzeń staje się przeszkodą do narzucenia ustalonego stylu walki. Oczywiście, można tutaj wspomnieć o tym, że Dominick Cruz doskonalił styl „uderz mnie, jeśli potrafisz” na mniejszej arenie WEC, zanim wszedł do większej klatki w UFC. Warto jednak pamiętać, iż on jest kogucim, a co w przypadku większych kalibrów?
Choć niektórzy zawodnicy potrafią wykorzystać mniejsze pole i bliższą odległość od siatki jako atut niwelujący ich braki w obronie przed sprowadzeniami, to dalej nie będą w stanie obrócić losów pojedynku, jeśli nie uciekną z klinczu pod płotem. Jeśli natomiast ta sztuka się im nie uda, widzowie znów obejrzą nudne starcie, w którym jeden gość jest wtulony w drugiego, choć tym razem w wersji wertykalnej (Uwaga! Ta pozycja nie jest wcale mniej nużąca niż jej odpowiednik horyzontalny).
A jakie są Waszym zdaniem największe udogodnienia i przeszkody związane z walką w mniejszej bądź większej klatce? Temat wydaje się bardzo aktualny, chociażby w kontekście ostatnich występów Bensona Hendersona i tłumaczeń, które pojawiły się w mediach.
Źródło: Bleacherreport.com