Czy czołowi zawodnicy wagi lekkiej na świecie rzeczywiście unikają starcia z niepokonanym Dagestańczykiem – Khabibem Nurmagomedovem (MMA 21-0, UFC 5-0, #8 w Rankingu MMARocks.pl)? To pytanie od początku nowego roku trapi wszystkich pasjonatów wszechstylowej walki wręcz za naszą wschodnią granicą. Najtrafniej zaistniałą sytuację podsumowali dziennikarze rosyjskiego serwisu Valetudo.ru – „orzeł samotnie szybuje ponad szczytem”.
Młody zawodnik z Kaukazu jak huragan wdarł się do pierwszej dziesiątki wagi lekkiej, wygrywając aż pięć walk z rzędu w oktagonie UFC. Utytułowany sambista bojowy odklepał Kamala Shalorousa, zdemolował łokciami Brazylijczyka Thiago Tavaresa, i wypunktował kolejno Gleisona Tibaua, Abela Trujillo i Pata Healy’ego… co za tym idzie, nie bezpodstawnie żąda kogoś z okolic najlepszej piątki. Dagestańczyk jest pełen wigoru i ma ochotę na konfrontację z czołówką UFC. Problem w tym, że najlepsi zawodnicy wagi lekkiej albo są kontuzjowani, albo mają zaplanowane walki, albo po prostu unikają Khabiba, jak diabeł wody święconej. Iskrą zapalną stało się wyzwanie rzucone na Twitterze – Gilbertowi Melendezowi i Nate’owi Diazowi.
O zestawieniu Nurmagomedova z mocnym Gilbertem Melendezem (MMA 22-3, UFC 1-1, #4 w Rankingu MMARocks.pl) mówiło się w kuluarach już od dłuższego czasu. Konkretne wiadomości w tej sprawie pojawiły się dopiero przy okazji konferencji prasowej po grudniowej gali UFC 168. Podczas spotkania z przedstawicielami mediów oficjalnie zapowiedziano imprezę UFC 170: Rousey vs. McMann, która odbędzie się 22-go lutego w Las Vegas. Zaprezentowano również plakat tej gali, z którego ewidentnie wynikało, że na karcie walk znajdzie się pojedynek Nurmagomedov – Melendez. Później potwierdzili tę informację dziennikarze MMAFighting.com, powołując się na źródło bliskie amerykańskim promotorom. Kiedy wydawało się, że dojdzie do świetnego widowiska – Dana White oświadczył, że nie będzie takiej walki. Nieznane pozostają powody tej decyzji, choć połowicznie wytłumaczył to sparingpartner „El Nino” – Jake Shields. Zdaniem Shieldsa jego kolega w ogóle nie podpisywał kontraktu na tę walkę i nie planował bić się tak wcześnie. Melendez chciałby wejść do oktagonu dopiero w kwietniu.
Pozostający w gotowości bojowej Nurmagomedov, nie chciał czekać. Gdy dowiedział się o „pogrzebaniu” przez White’a opcji rywalizacji z Gilbertem Melendezem błyskawicznie rzucił drugie wyzwanie jedynemu pozostającemu w odwodzie i satysfakcjonującemu go fighterowi – Nate’owi Diazowi (MMA 17-9, UFC 12-7, #11 w Rankingu MMARocks.pl). Wszystko wskazywało na to, że charakterny zawodnik z Kalifornii podejmie rękawice i nie spasuje, ale tak się nie stało. Wczoraj całe rosyjskie podwórko mieszanych sztuk walki obiegł wpis z „ćwierkacza” White’a, traktujący o tym, że nikt nie chce zmierzyć się z utalentowanym Dagestańczykiem, a młodszy z braci Diazów odmówił pojedynku. W ten sposób „Orzeł” znalazł się w dziwacznej sytuacji braku przeciwników. Co do zamiarów Diaza można być pewnym. Po listopadowym fantastycznym zwycięstwie nad Grayem Maynardem, zawodnik ze Stockton powiedział, że nie będzie spieszyć się z kolejną walką i chciałby odpocząć, równocześnie oczekiwać okazji, aby rzutem na taśmę zastąpić kolejnego kontuzjowanego pretendenta do tytułu (podobnie, jak miało miejsce z Anthonym Pettisem, który zamienił TJ-a Granta w walce z Bensonem Hendersonem).
Nate Diaz szybko skwitował na Twiterze wypowiedź swojego szefa i dość dosadnie dał do zrozumienia, że on nie unikał walki:
W kategorii lekkiej UFC jest jeszcze co najmniej trzech zawodników, którzy mają wszystko co potrzebne, aby skrzyżować rękawice z żądnym krwi talentem z Machaczkały i jak sądzimy Rosjanin nie pogardziłby takim daniem. Mowa tu o pnącym się w notowaniach Brazylijczyku Rafaelu dos Anjosie (MMA 20-6, UFC 9-4, #5 w Rankingu MMARocks.pl), doświadczonym Amerykaninie Jimie Millerze (MMA 23-4, UFC 12-3, #9 w Rankingu MMARocks.pl) oraz będącym rękojmią emocjonujących walk Diego Sanchezie (MMA 24-6, UFC 13-6, #14 w Rankingu MMARocks.pl). Akurat pierwszy z nich już wcześniej został zakontraktowany z innym mistrzem suplesów z Dagestanu, podopiecznym Grega Jacksona – Rustamem Khabilovem. Co najlepsze zawodnik z Kraju Kawy był święcie przekonany, że podpisuje umowę na walkę właśnie z Nurmagomedovem. Czy matchmakerzy pomylili karteczki z nazwiskami? Raczej nie, choć sama perspektywa czwartego brazylijskiego skalpu w karierze Khabiba, w dodatku z głowy tak mocnego zawodnika – już budowała jakąś historię pojedynku i miała realne podstawy marketingowe. W tym wypadku Miller i Sanchez to prawdopodobnie najlepsza „dostępna od ręki” opcja, a ostatni przeciwnik Melendeza poinformował wczoraj, że mógłby wejść w ten interes. Póki co przyszły rywal Dagestańczyka w dalszym ciągu stoi pod znakiem zapytania, ale jak zawsze w takich przypadkach, jest to kwestia czasu i ceny. Miejmy nadzieję, że na dniach napłyną zza oceanu dobre wieści w tej sprawie. A kto waszym zdaniem byłby na tym etapie najlepszym przeciwnikiem dla Khabiba Nurmagomedova?
Gilbert Melendez i Nate Diaz unikają pojedynku z Khabibem Nurmagomedovem?