(Fot. Dave Mandel/Sherdog.com)
Zmuszony do zawieszenia kariery po zdiagnozowaniu Zespołu Wolffa-Parkinsona-White’a Dan Hardy (MMA 25-10-1) spełniał się w roli komentatora gal UFC. Anglik jednak nie porzuca myśli o powrocie i w rozmowie z szwedzkim portalem MMAnytt zapowiedział iż w przyszłym roku zobaczymy go wewnątrz oktagonu:
Zamierzam uzyskać zgodę lekarską na początku przyszłego roku. Jestem po konsultacjach z kilkoma lekarzami i wszystko wygląda dobrze. Nie widzę powodów, dla których nie powinienem zostać dopuszczony do walki, więc pozostaje mi tylko wrócić do treningów. Muszę powrócić do dawnego reżimu treningowego.
Nowe obowiązki nie przeszkodziły Hardy’emu w utrzymywaniu formy. Dan zdradził, że jego sylwetka zaczyna przypominać tą z 2008 roku, z okresu tuż przed debiutem w UFC.
Gdy walczyłem w kategorii do 77 kilogramów, to moja zwyczajowa waga wynosiła około 97. Mimo, że byłem dużym i silnym zawodnikiem jak na standardy dywizji, to utraciłem swoją dawną szybkość oraz zwinność. Wcześniej na nich opierałem swój styl walki. Nie jestem zawodnikiem z mocnym uderzeniem. Moim głównym atutem jest szybkość, potem dochodzi technika i fakt bycia lepszym od mego przeciwnika. Czuję się tak, jakbym to porzucił zaraz po debiucie w UFC.
Przepełniony frustracją gromadzoną przez dwuletnią przerwę, Hardy chciałby stoczyć jeszcze 2-3 walki nim na dobre zasiądzie za stolikiem komentatorskim.
Moja naturalna waga to obecnie okolice 80 kilogramów. Gdybym wrócił do dywizji półśredniej, to nie znalazłby się nikt kto mógłby dorównać mi warunkami fizycznymi. Sądzę, że waga lekka stanowiłaby dla mnie świetne wyzwanie. W tej kategorii jest sporo świetnych zawodników, w tym kilku kick boxerów, z którymi mógłbym stoczyć świetne pojedynki.
Hardy już teraz upatrzył sobie potencjalnego przeciwnika w Diego Sanchezie (MMA 25-7), którego dwa ostatnie zwycięstwa przyszły w drodze kontrowersyjnych decyzji.
Ten koleś zawsze mnie irytował. Lubię go, nawet szanuje i jestem w stanie wybaczyć dziwne zachowania, ale moim zdaniem jest on problemem dla mieszanych sztuk walki. Zaczął swoją karierę jako obiecujący zawodnik, by marnieć z kolejnymi latami. To przeciwieństwo kierunku, w którym powinien podążać każdy adept sztuk walki.
Postanowił odrzucić technikę, inteligencję oraz zwykłe logiczne myślenie, by zastąpić je uporem i przyjmowaniem ciosów na twarz byle zadać swój. To nie jest dobry wzór do naśladowania dla młodych zawodników. Jestem przekonany, że z moim stylem walki, zwłaszcza biorąc pod uwagę postęp jakiego dokonałem przez ostatnie lata, byłbym w stanie wytknąć jego wszystkie słabości a przy tym nauczyć go czegoś o sztukach walki i wskazać błędy jego postępowania.
W przypadku zakontraktowania takiej walki Dan nie obawiałby się, że Sanchez dodałby go do listy ofiar pokrzywdzonych przez kontrowersyjne decyzje sędziowskie:
Nie potrzebowałbym pełnych 15 minut. Jestem tego pewien.