Quantcast
Channel: Cohones » Forum: Newsy MMARocks.pl - Recent Topics
Viewing all 4630 articles
Browse latest View live

Dominik Durniat on "Ostatnio nie postawiłem kropki nad „i”. Tym razem będzie inaczej – Piotr Strus prz"


Jakub Bijan on "Cage Warriors 73: Ray vs. Warburton – wyniki"

$
0
0

Cage.Warriors.73.Poster Cage Warriors 73: Ray vs. Warburton   wyniki

Wyniki gali Cage Warriors 73: Ray vs. Warburton, na której walczy reprezentant Polski – Marcin Lasota.

Walka wieczoru:

Pojedynek o tytuł mistrzowski Cage Warriors FC w wadze lekkiej
155 lbs: Steven Ray pok. Curta Warburtona przez poddanie (RNC), 2:00, runda 2.

Główna karta:

170 lbs: Jimmy Wallhead pok. Juana Manuela Suareza przez KO (sierpowy), 1:49, runda 1.
125 lbs: Shaj Haque pok. Damiena Rooney’a przez jednogłośną decyzję sędziowską (3x 30-27).
170 lbs: Lewis Long pok. Matta Inmana przez poddanie (RNC), 4:16, runda 1.
125 lbs: Brett Caswell pok Marcina Lasotę przez jednogłośną decyzję sędziowską (3x 29-28).
145 lbs: Paddy Pimblett pok. Stephena Martina  przez TKO (zatrzymanie przez lekarza – rozcięcie), 5:00, runda 1.

Pozostałe:

Pojedynek o tytuł mistrzowski Cage Warriors FC w wadze piórkowej
145 lbs: Alex Enlund pok. Nada Narimani przez jednogłośną decyzję sędziowską (3 x 48-47).

135 lbs: Ronnie Mann pok. Moktar Benkacia przez jednogłośną decyzję sędziowską (3x 30-27).
185 lbs: Kyle Redfearn pok. Leeroy’a Barnesa przez TKO (uderzenia pod siatką), 2:12, runda 1.
145 lbs: Liam James pok. Deana Truemana przez jednogłośną decyzję sędziowską (3x 30-27).
155 lbs: Lewis Monarch pok. Ellisa Hampsona przez poddanie (duszenie trójkątne), 4:12, runda 1.
125 lbs: Ian Malone pok. Marka Connora przez niejednogłośną decyzję sędziowską (2x 29-28, 28-29).

Walki poza transmisją:

145 lbs: Danny Suter pok. Michaela Abbotta przez TKO (uderzenia w parterze), 3:09, runda 2.
Cage Warriors 73: Ray vs. Warburton – wyniki

Tomasz Chmura on "Invicta FC 9: Honchak vs. Hashi – wyniki"

$
0
0

invicta 9 Invicta FC 9: Honchak vs. Hashi   wyniki na żywo

Wyniki po przejściu:

Walka o pas Inicta FC w wadze muszej
125 lbs: Barb Honchak  pok. Takayo Hashi przez jednogłośną decyzję (2 x 50-45, 49-46).

Karta główna:

115 lbs: Karolina Kowalkiewicz pok. Mizuki Inoue przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29).
145 lbs: Raquel Pa’aluhi pok. Kaitlin Young przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28).
105 lbs: Jodie Esquibel pok. Nicdalię Rivera-Calanoc przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27).
105 lbs: Amber Brown pok. Liz McCarthy przez niejednogłośną decyzję (30-27, 29-28, 28-29).

Karta wstępna:

145 lbs: Amanda Bell pok. Marię Hougaard Djursęę przez TKO (uderzenia), runda 1., 4:56.
125 lbs: Andrea Lee pok.  Shannon Sinn przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27).
115 lbs: Jamie Moyle pok. Jenny Liou Shriver przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27).
135 lbs: Kelly McGill pok. Maegan Goodwin przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27).
Invicta FC 9: Honchak vs. Hashi – wyniki

Tomasz Chmura on "Karolina Kowalkiewicz wygrywa z Mizuki Inoue na Invicta FC 9"

$
0
0

10355766 747246725368037 6022535344113859430 n Karolina Kowalkiewicz wygrywa z Mizuki Inoue na Invicta FC 9

W drugiej walce wieczoru gali Invicta FC 9 Karolina Kowalkiewicz (MMA 6-0) pokonała Mizuki Inoue (MMA 8-2, 1NC) przez niejednogłośną decyzję sędziowską. Polka wykazywała większą aktywność w stójce od Japonki: biła celnymi kombinacjami oraz efektywnie mieszała uderzenia proste z kopnięciami na korpus oraz low kickami. Cała pierwsza runda minęła pod dyktando Karoliny, która punktowała w ten sposób wyraźnie zaskoczoną rywalkę.

W drugiej odsłonie pojedynku przez większość rundy Kowalkiewicz ponownie skutecznie wdrażała swą taktykę ciosów prostych, które kończyła kopnięciami. Inoue w odpowiedzi zaczęła klinczować i gdy zegar zmierzał ku końcowi rundy, obaliła naszą reprezentantkę. W parterze zaczęła odzyskiwać rezon i w tej płaszczyźnie odrobiła nieco straconych punktów. Na kilkanaście sekund przed gongiem wpięła się za plecy Kowalkiewicz, lecz nie zdołała założyć duszenia.

Trzecia runda ponownie w całości należała do zawodniczki Gracie Barra Łódź. Karolinie oprócz prostych, zaczęły gęsto wchodzić również kolana z klinczu oraz podbródkowe z krótkiego dystansu. Po trudnym boju sędziowie orzekli niejednogłośny werdykt na korzyść Karoliny. Było to najważniejsze starcie Karoli w karierze i nasza zawodniczka wyszła z niego z tarczą, a przy okazji stoczyła najlepszą walkę z całej gali.


Karolina Kowalkiewicz wygrywa z Mizuki Inoue na Invicta FC 9

Jakub Bijan on "Marcin Lasota przegrywa na punkty podczas Cage Warriors 73"

$
0
0

Lasota 2 Marcin Lasota przegrywa na punkty podczas Cage Warriors 73
Niestety, reprezentant Gracie Barra Łódź, Marcin Lasota (MMA 8-1, 1. w rankingu PL), nie sprostał Brettowi Caswellowi, z którym zmierzył się na gali Cage Warriors 73: Ray vs. Warburton. Polak nie miał kompletnie pomysłu na walkę, co wykorzystał angielski judoka i narzucił Lasocie swój styl walki.

Pierwsza runda – bardzo wyrównana, należy dodać – toczyła się głównie w klinczu pod siatką, gdzie zawodnicy walczyli o pozycję dociskającą i wzajemnie straszyli się obaleniami. Mimo iż efektywnej ofensywy było w niej jak na lekarstwo, to jednak „Lil Ninja” wyglądał w niej według sędziów lepiej – na co mógł zaważyć efektowny rzut przez biodro, którym pokazał, że jego background w judo nie jest tylko ciekawą statystyką.

W drugiej odsłonie przewaga Caswella powiększyła się. „BJ” wyraźnie zwolnił tempo i przegrywał zarówno w klincz pod siatką, jak i na ziemi, gdzie lądował po obaleniach Anglika. Podopieczny Marcina Rogowskiego nie potrafił przełamać naporu Brytyjczyka, w efekcie czego rundę drugą przegrał wyraźnie i bez dyskusji.

Dopiero w kończących pięciu minutach „BJ” odzyskał – a w zasadzie złapał, po raz pierwszy od początku walki – wigor i postanowił zawalczyć po swojemu. Przycisnął rywala do siatki, skąd po chwili mocowania w klinczu przeniósł pojedynek na ziemię, a tam atakował nogę Anglika dźwignią skrętową. Niestety, trwająca dobre kilkadziesiąt sekund grapplerska ofensywa nie przyniosła skutku – Caswell obronił poddanie – i o wygranej zadecydowali sędziowie, którzy przyznali jednogłośnie zwycięstwo Anglikowi.

Była to pierwsza przegrana Lasoty w karierze i druga walka w tym roku. Wcześniej, w marcu na Cage Warriors: Fight Night 10 „BJ” pokonał dźwignią na staw łokciowy w  pierwszej rundzie Paula Martina.


Marcin Lasota przegrywa na punkty podczas Cage Warriors 73

Krzysztof Skrzypek on "Marcin Mencel na Night of Champions 8"

$
0
0

marcin mencel Marcin Mencel na Night of Champions 8

Informacja organizatora:

Miło nam poinformować, iż Marcin Mencel (MMA 5-5-1) z klubu Ankos Zapasy Poznań jest kolejnym zakontraktowanym zawodnikiem, który zaprezentuje się przed poznańską publicznością w dniu 22 listopada, podczas Extra Gali „Night of Champions”. Przypominamy, iż podopieczny Andrzeja Kościelskiego już dwukrotnie wygrywał walki na poprzednich edycjach Nocy Championów.

Marcin dołączy tym samym do już zakontraktowanych klubowych kolegów – Łukasza Rajewskiego i Daniela Skibińskiego.


Marcin Mencel na Night of Champions 8

defthomas on "Nick Diaz"

Jacek Okninski on "Vadim Finkelstein o debiucie M-1 w Chinach oraz planach na przyszły rok"

$
0
0

Vadeem e1348165640991 Vadim Finkelstein o debiucie M 1 w Chinach oraz planach na przyszły rok

W wywiadzie udzielonym portalowi BloodyElbow.com szef organizacji M1-Global, Vadim Finkelstein wypowiedział się na kilka tematów: o debiucie na rynku chińskim, planach federacji na przyszły rok oraz konsekwencjach ewentualnego debiutu Ultimate Fighting Championship w Rosji.

M1-Global miało zadebiutować przed chińską publicznością 11 listopada z galą M1 Challenge 53 w Pekinie. Do przełożenia jej na 25 listopada przyczynił się szczyt APEC – Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku. Do tego doszła kontuzja Japończyka Satoshiego Ishiiego (MMA 12-3-1). Finkelstein wyraził przekonanie, że pomimo nasilających się trudności, rynek chiński warty jest wszelkich starań:

Chiny to trudny rynek. MMA dopiero się tam rozwija. Sama dyscyplina skupia na razie uwagę małej grupki fanów. Scena Mieszane Sztuk Walki dopiero zaczyna się tam wykształcać. Jest to rynek dość hermetyczny, gdyż nie ma tam dostępu do portali społecznościowych. Nie ma dostępu do YouTube, czy Facebooka. Rozmiar tego rynku i perspektywy z nim związane są bardzo obiecujące, lecz potrzeba czasu na jego rozwój. Trochę ten proces potrwa. Na razie podpisaliśmy umowę z największą stacją sportową w kraju, CCTV5. Dociera ona do miliarda widzów.

Na chwilę obecną planujemy przynajmniej jedną galę w Chinach w ciągu roku. W tym roku tamtejsi fani będą mieli szansę ujrzeć w akcji Sergeia Kharitonova, Macina Tyburę, Denisa Smoldareva.

Jak się okazało, Chiny nie są jedynym kierunkiem ekspansji M1-Global, a sama organizacja planuje również debiut w kilku innych krajach:

Wpierw zorganizujemy kilka gal w Chinach. W następnym roku planujemy organizację 12 gal, które odbędą się w Kazachstanie, wspomnianych Chinach, Czechach (w zapowiedzi wideo wyemitowanej podczas ostatniej gali M1 Challenge pojawiło się również Monaco). Oczywiście, zorganizujemy też kilka gal w samej Rosji: w Inguszetii, Orenburgu, Sankt Petersburgu oraz w Moskwie.

Pomimo planów debiutu w Azji, oraz ekspansji na kolejne rynki europejskie, M-1 Global nie zamierza próbować swoich sił w walce o widza amerykańskiego. Ostatnia gala organizacji w USA, M-1 Challenge 30, odbyła się w grudniu 2011 roku. I jak twierdzi sam Vadim, ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie:

Nigdy nie planowałem podboju rynku amerykańskiego. W tamtym czasie moja rola ograniczała się do układania karty walk. Mieliśmy wtedy umowę z stacją Showtime i to ona brała na siebie główny ciężar organizacji gal. Gdy doszło do zmian w kierownictwie stacji, nasza współpraca dobiegła końca. Teraz nasza uwaga skupia się na rynkach europejskich oraz rosyjskim. Podróżowanie dookoła świata jest sporym wyzwaniem logistycznym, więc zamiast pojawiania się w nowych miejscach zamierzamy się skupić na organizacji jak największej ilości gal.

W 2013 roku Dana White wyraził przekonanie, że UFC zadebiutuje w Rosji w trakcie następnego roku. Ostatecznie jednak wydarzenia na Krymie spowodowały odwleczenie realizacji tych planów. Wprawdzie Finkelstein nie utrzymuje z Whitem żadnego kontaktu, to szef rosyjskiej organizacji byłby zadowolony, gdyby oktagon został rozstawiony w któreś z rosyjskich hal. Jego zdaniem Rosja nie stanie się dla światowego potentata jednym z głównych rynków, ale sama wizyta UFC mogłaby przysłużyć się promocji MMA w kraju.

Sądzę, że są na to spore szanse. Mogliby zorganizować tutaj galę bez ryzyka poniesienia większych strat finansowych. Bardzo bym się ucieszył, gdyby zaczęli organizować gale w Rosji. Im więcej gal MMA będzie się tutaj odbywało, tym lepiej dla wszystkich. Uważam jednak, że nie potrzebują skupiać swej uwagi na rosyjskim rynku. Z powodu różnic czasowych transmisja gal odbywałaby się w niewygodnych porach. Do tego dochodzą spore koszty takiego przedsięwzięcia i perspektywa niskich zysków z sprzedaży biletów.


Vadim Finkelstein o debiucie M-1 w Chinach oraz planach na przyszły rok


Jacek Okninski on "NSAC poddało Belforta niezapowiedzianemu testowi antydopingowemu"

$
0
0

vitor belfort miesnie NSAC poddało Belforta niezapowiedzianemu testowi antydopingowemu

(Fot. Gleidson Venga/Sherdog.com)

Jak poinformował portal Yahoo Sports, wczoraj Vitor Belfort (MMA 24-10) został poddany niezapowiedzianemu testowi antydopingowemu. Zawodnik przebywał w swoim domu na Florydzie, gdzie odwiedzili go przedstawiciele Komisji Sportowej Stanu Nevada (NSAC) by pobrać próbki moczu oraz krwi. Belfort współpracował z nimi i nie starał się uniknąć pobrania próbek.

Przeprowadzenie niezapowiedzianych testów było jednym z warunków ponownego wystawienia Brazylijczykowi licencji zawodniczej przez NSAC. Innym był wymóg stoczenia pierwszej walki po jej wystawieniu na gali organizowanej w Las Vegas. Jak wiadomo, UFC zdecydowało się na zestawienie Brazylijczyka z Chrisem Weidmanem (MMA 12-0) na lutowej gali UFC 184, która odbędzie się w Los Angeles.

Wyniki powinny być znane najdalej za dwa tygodnie. Bardzo możliwe, że Komisja Sportowa Stanu Kalifornia zdecyduje się na przeprowadzenie własnych badań.

Co ciekawe, o obowiązku przeprowadzenia niezapowiedzianych badań przypomniał NSAC przeciwnik Vitora, Weidman.

https://twitter.com/ChrisWeidmanUFC/status/528706416685891584
NSAC poddało Belforta niezapowiedzianemu testowi antydopingowemu

Jakub Bijan on "Skąd wywodzi się MMA?"

$
0
0

helio g Skąd wywodzi się MMA?

Jakiś czas temu minęła sześćdziesiąta trzecia rocznica legendarnej walki pomiędzy Helio Graciem a Masahiko Kimurą, rozegranej w 1951 roku na Maracanie. Przy tej okazji postanowiłem przypomnieć sobie samą batalię – jej fragmenty można bez większych problemów odnaleźć na YouTube – ale także zastanowić się nad historią i genezą mieszanych sztuk walki. Bo ta, wbrew pozorom, nie jest tak oczywista, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.

Z jednej bowiem strony – wszechstylowa walka wręcz jest najnowocześniejszą formą konfrontacji na gołe pięści, z drugiej jednak – jej korzenie można odnaleźć aż w starożytnej Grecji. Jedni twierdzą, że MMA jest współczesną formą pankrationu– antycznego połączenia boksu i zapasów, cieszącego się wielką widownią podczas Igrzysk Olimpijskich – inni z kolei uważają, iż pomiędzy Grecją z kilku wieków przed Chrystusem a dwudziestowieczną Brazylią istnieje zbyt duża przepaść, by można było mówić o jakiejkolwiek ciągłości pomiędzy tymi dwiema formami rywalizacji. Ci drudzy zatem dopatrują się korzeni mieszanych sztuk walki wyłącznie w Kraju Kawy – a dokładnie wśród członków rodziny Gracie. Pojawiają się także głosy sugerujące, że oprócz słynnego wyzwania Graciech i pierwszych turniejów vale tudo (z portugalskiego: “wszystko idzie”) – międzystylowych konfrontacji o minimalistycznych zasadach – równie ważną rolę w historii MMA odegrała japońska odnoga tej opowieści, sięgająca lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku i skupiająca się wokół tamtejszego shoot wrestlingu.

Co ciekawe, każda z tych koncepcji zawiera sporo prawdy – lecz żadna z nich nie wyczerpuje tematu do końca. W niniejszym tekście postaram się spojrzeć całościowo na rodowód wszechstylowej walki wręcz oraz na to, w jakich źródłach możemy upatrywać początków tej dominującej dziś w świecie sportów walki dyscypliny.

Kolebka… prawdziwa kolebka.

Jako że mieszane sztuki walki są składową wielu sztuk i sportów walki, opisywanie ich historii zacząć należy od samego początku – od powstania pierwszych, sformalizowanych dyscyplin bojowych. Oczywiście nie sposób odnaleźć dokładnego momentu, w którym ludzie zaczęli rozwijać biegłość w walce wręcz – a także z bronią. Potocznie twierdzi się, że kolebką sztuk walki są Chiny, a taki przekaz utrwalają mity o kung-fu, mnichach z klasztoru Shaolin i cała popkultura epatująca skośnookimi mistrzami miecza. W rzeczywistości początków sztuk walki, podobnie jak początków cywilizacji, nie należy szukać na Dalekim – a na Bliskim Wschodzie. Najstarsze przekazy dotyczące formalizowania sposobów walki datuje się na trzy tysiąclecia p.n.e., a pochodzą one ze starożytnego Egiptu. Prawdopodobnie stamtąd, wraz z innymi formami ludzkiej aktywności, zaczęły rozprzestrzeniać się na pozostałe regiony świata: Indie – gdzie pierwszym usystematyzowanym sposobem walki była vajra-mushti (co w języku marāṭhī oznacza: vajra“piorun”; mushti“pięść”); oraz Grecję – w której popularnością cieszył się pankration (z greckiego: pan“wszech”, “całkowita”; krátos“siła”, “moc”, “władza”). Nie wykluczone również, że wiele sposobów walki powstawało równolegle, tak jak równolegle i niezależnie rozwijała się pierwotna sztuka.

Warto w tym miejscu wyjaśnić, że na antycznych Igrzyskach to właśnie pankration cieszył się największą popularnością – czego niestety nie uczy się w podręcznikach do historii. Było to połączenie zapasów i boksu, w którym występowały tylko trzy zakazy: gryzienia, wkładania palców do oczu, uderzania w genitalia – poza tym można było używać wszelkich innych technik. Ta brutalna forma konfrontacji została włączona do programu Igrzysk w 648 roku p.n.e. i wedle przekazów była stosunkowo bezpieczna – większość walk kończyła się bowiem przez poddanie, a wypadki śmiertelne należały do rzadkości.

Te pierwotne, greckie sporty walki zostały wchłonięte przez Imperium Rzymskie, a później, wraz z jego upadkiem, zaczęły tracić na popularności – choć nie jest prawdą, jak często się powtarza, że w średniowieczu i późniejszych okresach całkowicie zanikły. W kulcie dalekowschodnich sztuk walki zapominamy, że Europa wykształciła nie tylko wiele różnorodnych szkół walki bronią białą – nieustępujących odpowiednikom z Chin czy Japonii, a nawet w wielu względach je przewyższających –  ale także o tym, że nauka zapasów była powszechna jako uzupełnienie wyszkolenia rycerskiego. Wiele szkól zapaśniczych jest dziś odkrywanych na nowo wraz z historycznymi szkołami fechtunku – a analizy pisemnych przekazów i innych materiałów źródłowych dowodzą, że nie powinniśmy mieć w tej materii żadnych kompleksów na tle Azjatów.

Samurajowie i walka na chwyty.

Podążając w przeciwnym kierunku, wraz z rozwojem vajra-mushti sztuki walki trafiły do Chin, gdzie były i w wielu przypadkach są nadal nierozerwalnie związane z religią Buddyjską, Nie powinno to dziwić biorąc pod uwagę fakt, że pierwsze style walki powstawały właśnie w klasztorach. Wszelkie odmiany wushu (co po chińsku znaczy ni mnie, ni więcej – a właśnie: “sztuki walki”) rozprzestrzeniły się po Państwie Środka w najróżniejszych odmianach: od bojowych, za podstawę używających broni białej; po łagodne, za cel stawiające sobie samodoskonalenie i podniesienie witalności. Mimo niepodważalnego wkładu, jaki Chiny wniosły w rozwój sztuk walki, nie są one ośrodkiem, o którym moglibyśmy powiedzieć, że mają jakiś – choćby mentalny – związek z dzisiejszym MMA.

Wschodnia gałąź drzewa genealogicznego wszechstylowej walki wręcz prowadzi nas bowiem  do Japonii, gdzie wraz z wyrastaniem kasty samurajów powstały różnorakie odmiany walki wręcz. Mimo iż najpopularniejszą z japońskich sztuk walki jest ju-jitsu (z japońskiego: ju“miękkość”, “łagodność”; jitsu“sztuka”) to sama nazwa “ju-jitsu” pochodzi dopiero z XVII wieku! Wcześniej funkcjonowały najróżniejsze określenia – jak np. yawara czy tai-jitsu (tai“ciało”; jitsu“sztuka”)ta pierwsza opisywana jest jako sztuka wykorzystywania mechaniki ludzkiego ciała, dźwigni i uderzeń w punkty witalne; nazwa drugiej sugeruje istotną rolę masy ciała w walce… być może w znaczeniu mniej dosłownym, jako środka ciężkości. W XI wieku klan Minamoto dał początek szkole walki Aiki-In-Yo-Ho, późniejszemu Aiki-ju-jitsu, które uważane jest za jedną z bardziej klasycznych odnóg. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na daty i porównać, jak późno w porównaniu z Europą usystematyzowane sztuki walki pojawiły się w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Rozkwit tego elementu ludzkiej działalności przypada w Japonii na XII-XVI wiek. Częste zmagania wojenne i nieustanne potyczki wielkich panów feudalnych (daimyō) o dominację nad podzielonymi obszarami kraju sprzyjały wytworzeniu się stanu samurajskiego, a za nim bojowych sztuk walki. To właśnie w tym okresie nadane zostały ju-jitsu ostateczne szlify. Zawierało ono w sobie wymiany ciosów, rzuty (nage-waza), uznawaną w tamtym okresie za niegodną stanu samurajskiego walkę w parterze (ne-waza), techniki duszeń, dźwignie, oraz uderzenia w punkty witalne (atemi). Ju-jitsu wchodziło w skład wyszkolenia samuraja, tzw. bu-jitsu (bu -“wojna”; jitsu“sztuka”) jako uzupełnienie ken-jitsu (ken - “miecz”; jitsu– “sztuka”)… czyli całkiem podobnie jak miało to miejsce w Europie.

Zjednoczenie kraju zapoczątkowane przez Ieyasu Tokugawę po bitwie pod Osaką (1615 r.) zaprowadziło lata pokoju, tak dawno nie widzianego w Japonii. Dodatkowo szogun w trosce o kulturę i tradycję Kraju Kwitnącej Wiśni, zagrożoną przez obce wpływy (w rzeczywistości obawiano się rosnącego znaczenia kupców europejskich, którzy pośredniczyli w handlu z Chinami) wprowadził tzw. sakoku– okres całkowitej izolacji Wysp Japońskich trwający ponad 250 lat! Ten ekstremalny protekcjonizm, mający chronić Japończyków, był przyczyną głownie biedy i zacofania – co miało odbicie również w późniejszym rozwoju sztuk walki w tym kraju.

Dość powiedzieć, że gdy komodor Perry w połowie XIX wieku dotarł do brzegu Japonii, by wymusić nawiązanie kontaktów dyplomatycznych, szpiedzy donieśli szogunowi, że na wybrzeżu płoną statki (sic!)… nie mieli bowiem pojęcia o istnieniu parowców!! Otwarta na świat Japonia kipiała złością. Nie było w niej miejsca na relikt przeszłości jakim byli samurajowie – nie było w niej miejsca na ju-jitsu. Dumni i butni reprezentanci tradycyjnych szkół walki – pamiętajmy, że jeszcze pół wieku wcześnie samuraj mógł ściąć człowieka z niższego stanu, gdy tylko uznał, że ten obraził go swoim zachowaniem! – byli bardzo źle odbierani, a tworzące się nowoczesne społeczeństwo nie chciało słyszeć o “zacofanych” metodach walki.

W takich okolicznościach rodziły się w na Wyspach Japońskich nowoczesne – chyba można już użyć tego określenia – sporty walki. W takich okolicznościach rodziło się judo, będące kamieniem milowym w historii MMA.

Kodokan, czyli miejsce odnalezienia drogi.

Jigoro Kano, mistrz ju-jitsu szkół kito-ryu, oraz tenshin-shinyo-ryu, postanowił stworzyć sztukę walki odpowiednią dla nowoczesnej Japonii, z nowoczesnym podejściem – jednak zachowanym duchem samurajskiego ju-jitsu. Rok 1882 uważa się za datę powstania judo (ju - “ustępliwy”, do - “droga”) – nazwa nawiązywała do samurajskich tradycji, jednak nie była już kojarzona tak negatywnie. Do tego zwrotu Kano dodał także wyraz kodokan (“miejsce odnalezienia drogi”). Nie tylko nazwa uległa jednak zmianie, Jigoro Kano był człowiekiem otwartym na wszelkie nowości, studiował książki o zachodzie, podpatrywał tamtejsze sztuki walki: boks, zapasy, a także gimnastykę – pamiętajmy, że w ówczesnej Japonii nie istniało nic takiego jak wychowanie fizyczne. Twórca judo postanowił całkowicie zmienić dotychczasowe metody treningowe, wprowadził sparingi na każdych zajęciach – i o tę formę treningu oparł nauczanie. Była to rewolucja w japońskich sztukach walki, które dotychczas oparte były o statyczne formy i powtarzane na nieoponującym przeciwniku techniki. Oprócz tego Kano wykluczył ze swojego stylu walki elementy mogące zagrażać zdrowiu lub życiu adepta – eliminuje uderzenia, kopnięcia, dźwignie na kręgosłup i atemi.

Okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Taka metodyka treningowa przyniosła efekt  zaledwie kilka lat po powstaniu kodokanu, a najdobitniejszym dowodem triumfu judo były słynne turnieje czerwono-białych (od koloru najwyższego pasa mistrzowskiego w japońskich sztukach walki), na których reprezentanci tradycyjnego ju-jitsu sromotnie przegrywali walki z judokami. W tym miejscu można zapytać, jak to możliwe, że przedstawiciele tradycyjnych sztuk walki ponosili klęskę za klęską, skoro judo było tylko usportowioną i okrojoną z wielu niebezpiecznych technik formą ju-jitsu? Odpowiedź jest prosta i wiąże się z tzw. paradoksem Kano– wynikającym z metodyki treningowej. Okazuje się bowiem, czego dowodem były właśnie konfrontacje judoków z przedstawicielami tradycyjnych szkół ju-jitsu, że techniki mniej groźne, jednak wyćwiczone w walce – z pełną szybkością i siłą – dają lepsze efekty, niż techniki bardzo urazowe, jednak nie przećwiczone w odpowiedni sposób: nie w walce, lecz na „luźnym”, nie poruszającym się przeciwniku. Był to prawdziwy przełom jeśli chodzi o japońskie sporty walki – i sporty walki w ogóle.

Judo przeżywało rozkwit. Stawało się coraz popularniejsze, chętnych do trenowania przybywało z miesiąca na miesiąc. Kano stawał się sławny. Shiro Saigo i Tsunejiro Tomita jako pierwsi uczniowie otrzymali stopnie mistrzowskie, a reprezentanci judo wygrywali turniej za turniejem… do czasu. Do czasu konfrontacji z 1905 roku, gdzie na swojej drodze spotkali szkołę fusen-ryu ju-jitsu. Przedstawiciele klasycznej szkoły roznieśli judoków „na strzępy” – na 10 pojedynków wygrali wszystkie. Tu rodzi się kolejne pytanie: co było przyczyną niespodziewanej porażki judoków?

“Dżudo parterowe” – na długo przez brazylijskim jiu-jitsu.

Aby na nie odpowiedzieć musimy cofnąć się kilka akapitów wstecz – do momentu rozkwitu samurajskiego bu-jitsu. Jednym z elementów wyszkolenia samuraja była walka w parterze. Nie była ona zbyt popularna, jednak kilka szkól specjalizowało się w potyczkach na ziemi – i taką szkołą było fusen-ryu. Co z tego, że judocy rzucali swoimi przeciwnikami już w pierwszych sekundach walki, skoro dla przedstawicieli ju-jitsu była to jedynie woda na młyn? Na ziemi podopieczni Kano byli bezradni – a parter w ówczesnym kodokanie nie mógł równać się z doskonałym ne-waza szkoły fusen. Kano nie zraził się jednak. Ba! Zdał sobie sprawę z tego, jak ważnym elementem jest walka na ziemi i poprosił mistrzów fusen-ryu o udzielanie lekcji w swym dojo. Po tych wydarzeniach doszło do wyodrębnienia się wewnętrznego stylu wśród judoków – kładącego nacisk na walkę na ziemi kosen judo. Mimo iż była to bardzo skuteczna forma rywalizacji wkrótce została zahamowana przez samego Kano, który stwierdził, że judocy powinni być bardziej wszechstronni i nie powinni skupiać się wyłącznie na parterze. Na ironię, jakieś sto lat później przedstawiciele MKOl zrobili coś dokładnie odwrotnego, ograniczając judo praktycznie do technik stójkowych i rzutów. Samo kosen judo przetrwało natomiast do dziś, i ciągle w kilku niewielkich szkołach w Japonii uczone jest “dżudo parterowe”.

Po podboju Kaju Kwitnącej Wiśni przyszła, według Kano, pora na podbój świata. Wielu wybitnych judoków wyjechało z polecenia mistrza do Stanów Zjednoczonych i Europy, by tam popularyzować swą dyscyplinę. Wśród mistrzów przybyłych do ameryki byli Tsunejiro Tomita oraz Mitsuyo Maeda. Będący już w podeszłym wieku Tomita był weteranem turniejów policyjnych, gdzie odnosił prestiżowe zwycięstwa, natomiast Maeda miał być tym, który w razie jakichkolwiek wyzwań stanie do walki. Jedna z pierwszych demonstracji miała miejsce w Akademii Wojskowej West Point. Maeda został wyzwany przez dużo cięższego zapaśnika, który z łatwością sprowadził go na ziemię i „rozłożył na łopatki” – Mitsuyo objął jednak rywala nogami (garda znana była na długo przed BJJ – jednak nie miała ona tak kolosalnego znaczenia jak dziś) i szybko założył dźwignie na rękę. Amerykanin odklepał! Kolejny zapaśnik wyzwał Tomitę – uważał go za lepszego wojownika, posiadał on bowiem wyższy stopień niż Maeda. Mimo sędziwego wieku Tsunejiro, jako człowiek honoru i prawdziwy wojownik, przyjął wyzwanie. Walka rozpoczęła się podobnie do poprzedniej – zapaśnik rzucił judoką, po czym „rozłożył” go na łopatki. Tomita w przeciwieństwie do Maedy nie był jednak w stanie poddać przeciwnika i walka zakończyła się remisem. Maeda uznał, ze krajan skompromitował judo w efekcie czego mistrzowie rozdzielili się. Tomita ruszył na zachodnie wybrzeże, Maeda pozostał na wschodnim, gdzie odniósł sporo sukcesów w konfrontacjach z zapaśnikami.

Maeda nie pracował, utrzymywał się z judo, które w tamtych czasach w USA było mało znane. Ledwo wiązał koniec z końcem. Postanowił brać udział w walkach za pieniądze – a jako, że zabraniał tego regulamin kodokanu, Japończyk powrócił do nazwy ju-jitsu. Do technik judo dołączył uderzenia (głównie łokciem i kolanem) mające „zmiękczyć” przeciwnika przed sprowadzeniem do parteru, który to był „głównym daniem” stylu Azjaty. W celach zarobkowych podróżował po całym świecie, mówi się, że wygrywał setki pojedynków – i nie przegrał ani jednego.

W 1920 roku trafił do Brazylii, gdzie zaangażował się w japoński projekt kolonizacyjny. Projekt popierał także Gastao Gracie, Szkot z pochodzenia, człowiek o wielkich wpływach politycznych. Drogi obu panów szybko skrzyżowały się, a wkrótce zostali przyjaciółmi. W podzięce za pomoc Maeda zaproponował, że nauczy ju-jitsu synów Gastao. Tak najstarszy z nich, Carlos, został uczniem Mitsuyo Maedy.

Japońska technika i brazylijska fantazja.

Carlos był uczniem Japończyka przez pięć lat. Maeda przekazał młodzieńcowi podstawy swej sztuki, strategie walki oraz metody treningowe – sparing, sparing i jeszcze raz sparing. Kiedy w 1925 roku mistrz opuścił Brazylię, Carlos otworzył własną szkołę ju-jitsu. Wraz z braćmi ciągle udoskonalał techniki walki, a duży wpływ na obecny wygląd BJJ miał zwłaszcza jeden z nich – Helio. Co ciekawe, miał on przeciwwskazania lekarskie i nie mógł walczyć, gdyż słabł podczas wykonywania intensywnego wysiłku fizycznego. Zawsze jednak asystował Carlosowi podczas prowadzenia zajęć, a pewnego dnia, kiedy starszy brat spóźnił się na trening – Helio zastąpił go i poprowadził lekcję. Od tego momentu Helio regularnie prowadził zajęcia, oraz uczestniczył w pojedynkach – a nawet stoczył ich ponoć najwięcej ze wszystkich braci!

W latach trzydziestych, w celu propagowania swojego stylu, Carlos rzucił słynne „wyzwanie Graciech”. Wykupił on ogłoszenia we wszystkich większych gazetach Rio De Janeiro i napisał:

Jeśli chcesz mieć złamana rękę lub żebro, skontaktuj się z Carlosem Gracie lub jego braćmi pod tym numerem telefonu!

Pod spodem zamieścił swoje zdjęcie – a że nigdy nie ważył więcej niż 65 kg. (Helio podobnie), chętnych nie brakowało. To wydarzenie można uznać za początek vale tudo– które bardzo rozpowszechniło się w późniejszych latach w Brazylii. Wyzwanie podejmowali mistrzowie najróżniejszych sztuk i sportów walki, chcąc udowodnić, że to właśnie ich styl jest lepszy od ju-jitsu Graciech. Nie udało się nikomu – Carlos i jego bracia pokonywali wszystkich! Mistrzów karate, judo, capoeiry i boksu. Pojedynki te były uwielbiane przez brazylijską publiczność do tego stopnia, iż często musiano organizować je na stadionach piłkarskich aby pomieścić wszystkich chętnych! Rodzina Graciech była bardzo popularna. Po walce z brazylijskim mistrzem boksu, Antonio Portugalem, która zakończyła się w mniej niż 30 sekund Helio stał się idolem tłumów.

Dopiero Masahiko Kimura – jeden z najlepszych judoków w historii, miał podważyć legendę rodziny Gracie. Kimura był judoką wybitnym: piąty dan uzyskał mając zaledwie 18 lat, natomiast siódmy – gdy skończył 29; mistrzostwo wszechwag wywalczył w wieku 20 lat; przez kolejne 13 był niepokonany. Przy 170 cm wzrostu, ważył 84kg i posiadał ogromna siłę fizyczną. Jego ulubionym rzutem było o’soto gari– a rzucał tak mocno, że jego koledzy na treningu prosili go, by nie używał tej techniki w sparingach. W 1950 roku zrezygnował z judo by walczyć dla pieniędzy. Rok później został zaproszony do Brazylii – miał wówczas 34 lata i był w znakomitej formie.

Wraz z nim do Kraju Kawy przybyli inni, słynni judocy – Yamaguchi (6 Dan, 110kg), oraz Kado (5 Dan). Oczywiście skrzyżowali rękawice z bitnym Helio. Gracie najpierw walczył z Kado, a walka mogła się zakończyć tylko przez poddanie lub utratę przytomności. Judoka rzucał Brazylijczykiem przez dziesięć minut, jednak na Helio nie robiło to większego wrażenia – za każdym razem miękko padał na ziemię. W pewnym momencie Japończyk chcąc zakończyć walkę rzucił Helio w o’soto gari, przeszedł do dosiadu i próbował założyć juji-gatame (dźwignię na łokieć – w Polsce znaną jako “balacha”) – w  tym samym czasie Helio dopinał już duszenie… Kado stracił przytomność.

Pojedynek z Kimurą oglądało 20 000 osób. Wśród publiczności znajdował się prezydent i v-ce prezydent Brazylii. Japończyk ogłosił, że jeśli nie pokona Helio poniżej 2 minut, uzna się za przegranego. Podczas kilku minut walki judoka rzucał Helio jak szmacianą lalką – ten jednak ciągle walczył. Pojedynek przedłużał się. Dopiero w dwunastej minucie Azjata ponownie sprowadził Helio do parteru i tam założył kuzure-ude garami, łamiąc rękę Brazylijczyka. Helio nie poddał się i dopiero rzucenie ręcznika przez narożnik zakończyło batalię. Właśnie od tego wydarzenia kuzure-ude garami w brazylijskim jiu-jitsu nazywane jest „kimurą” – na cześć wielkiego wojownika, który tą techniką pokonał legendarnego Graciego.

Równoległy rozwój.

Lata siedemdziesiąte to dalszy rozwój BJJ pod względem technicznym i wizerunkowym. Za sprawą Rollsa Graciego powstała m.in. otwarta garda i jej warianty. W latach osiemdziesiątych Rorion Gracie – najstarszy syn Helio – wyruszył do Kalifornii, aby tam promować rodzinny styl walki. Znowu rzucił słynne „wyzwanie Graciech”. Jako nagrodę dla każdego, kto będzie w stanie wygrać z nim, lub jego braćmi w vale tudo– walce o minimalnych zasadach, rodem z antycznego pankrationu - zaoferował sumę 100 000 dolarów. Nie musiał ruszać ich nawet z bankowego konta – nikt nie był w stanie sprostać wyzwaniu. Po dostrzeżeniu potencjału gracie jiu-jitsu (jak BJJ nazywane jest przez rodzinę Graciech po dziś dzień), Rorion postanowił założyć organizacje promującą tę sztukę walki.

Przełom nastąpił w 1993 roku. Rorion wraz z Artem Daviem i Bobem Meyrowitzem (obu panów spotkał wcześniej i razem promowali BJJ) stworzył Ultimate Fighting Championship – organizację, która po dwudziestu latach istnienia przemieniła obraz sportów walki i jest światowym hegemonem w dziedzinie sportów walki. W listopadzie 1993 roku odbył się pierwszy turniej UFC, który wygrał młodszy syn Helio – Royce Gracie – zapoczątkowując burzliwy rozwój dyscypliny zarówno pod względem technicznym jak i medialnym. Po niespełna dziesięciu latach działalności Gracie oraz wspólnicy sprzedali markę spółce Zuffa – kierowanej przez Lorenza i Franka Fertittów, potentatów branży hazardowej. To pod ich ręką, oraz kierownictwem Dany White’a, marka prawdziwie rozkwitła… a dalszą historię – pierwszy TUF, przejęcie PRIDE i innych konkurencyjnych organizacji – znamy wszyscy. Mało kto natomiast zwraca uwagę na to, co w międzyczasie działo się w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Tam, po drugiej Wojnie Światowej rozwijała się, równolegle do wydarzeń z Brazylii, inna odmiana nowoczesnej formy walki wręcz: puroresu, będące japońskim odpowiednikiem “udawanych zapasów”. Właśnie w japońskim pro wrestlingu, jakkolwiek to nie zabrzmi, można dopatrywać się korzeni tamtejszego MMA. To tam – w puroresu, początki mają późniejsze organizacje mieszanych sztuk walki, z legendarną PRIDE FC na czele. Grupa utalentowanych zawodników, pod przewodem z Yoshiakiego Fujiwary i Masamiego Soranaki, zapragnęła przekształcić New Japan Pro Wrestling – największą organizację pro wrestlingu w Japonii – w twór bliższy realizmowi… w którym zamiast ustalonego scenariusza walka toczyłaby własnym tempem, a jedynie ostateczny zwycięzca byłby “zaplanowany”. Oczywiście nie udało się tego zrobić wewnątrz istniejącej organizacji, i Japończycy musieli założyć własną federację – Uniwersal Wrestling Federation, która zadebiutowała w 1984 roku powołując niejako do życia nowy twór: shoot wrestling. Rzecz jasna nie udało się zawojować rynku, a konflikty i rozłamy przez dekadę trawiły japońską scenę. Niemniej, ziarno “wszechstylowej walki wręcz” – cudzysłów celowy – zostało w Kraju Kwitnącej Wiśni zasiane, a zwieńczeniem przekształcenia profesjonalnych zapasów w raczkujące MMA było powstanie Fighting Network RINGS – organizacji promującej shoot wrestling, która po kilku latach zaczęła organizować walki na zasadach MMA. To właśnie w RINGS przygodę z mieszanymi sztukami walki zaczynało wielu czołowych zawodników japońskiej sceny: Fiodor Jemieljanienka, Antonio Rodrigo Nogueira, Tsuyoshi Kosaka czy Dan Henderson. Choć ostatecznie japońskie MMA nie przetrwało próby czasu – nawet jeśli się odrodzi po upadku PRIDE FC, to raczej w nowoczesnej, narzuconej przez UFC formie sportu bez elementu show – to jest nieustanną inspiracją dla wielu promotorów, z polską Konfrontacją Sztuk Walki na czele. Wniosło też niepodważalny wkład w rozwój tego sportu, przez wiele lat bijąc rekordy popularności w japońskich telewizjach.

Kończąc tę przydługą rozprawkę powracam do pierwszego akapitu – wszelakich skrótów myślowych, definiujących w jednym zdaniu historię mieszanych sztuk walki. Czy można dokonać czegoś takiego? Czy można jednoznacznie stwierdzić, że wszechstylowa walka wręcz wywodzi się „stąd”, „stąd” – ale „stąd” już nie? Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, czy jesteśmy w stanie bez cienia wątpliwości odpowiedzieć na pytanie: skąd wywodzi się MMA?


Skąd wywodzi się MMA?

Dominik Durniat on "Paweł Pawlak wypada z UFC Fight Night w Brazylii"

$
0
0
Pawlak Paweł Pawlak wypada z UFC Fight Night w Brazylii

Fot. MMARocks.pl

Jak poinformował kilka minut temu za pomocą Twittera Dhiego Lima (MMA 9-2), a udało nam się potwierdzić u innego źródła, Paweł Pawlak (MMA 10-1, 5. w rankingu MMARocks) doznał kontuzji i nie wystąpi na przyszłotygodniowej gali UFC Fight Night w brazylijskiej Uberlandii. Polak miał zmierzyć się właśnie z Limą, jednak z powodu urazu naprzeciw 25-latka stanie debiutujący w UFC Jorge Antonio Cezario de Oliveira (MMA 7-0).

Nieznany jest dokładny powód wycofania się Pawlaka z pojedynku, ale nieoficjalnie udało nam się ustalić, że zawodnikowi doskwierała rwa kulszowa. Dla łodzianina miała to być druga walka pod skrzydłami UFC. „Plastinho” trafił do organizacji pod koniec ubiegłego roku, ale pierwszy bój stoczył dopiero w maju bieżącego roku. Na UFC Fight Night w Berlinie Pawlak musiał uznać wyższość Petera Sobotty. Była to pierwsza porażka w karierze podopiecznego Marcina Rogowskiego. Wcześniej 25-latek wygrał dziesięć pojedynków z rzędu i tylko raz pozwolił o swoim zwycięstwie zadecydować sędziom.

Dhiego Lima także walczył do tej pory raz w UFC. Podczas finałowej gali TUF-a 19. Brazylijczyk nie sprostał Eddiemu Gordonowi, który zaledwie w 71 sekund pozbawił rywala przytomności. Przed debiutem w największej organizacji na świecie Lima występował na mniejszych wydarzeniach zarówno w swojej ojczyźnie, jak i w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych.

Jorge Antonio Cezario de Oliveira wskoczył na miejsce Polaka na zaledwie tydzień przed galą. „Blade” wejdzie w Uberlandii po raz pierwszy do Octagonu UFC. Brazylijczyk może pochwalić się nieskazitelnym rekordem oraz faktem, że żadna jego walka nie wyszła poza pierwszą rundę. 28-latek z Rio de Janeiro skończył pięć pojedynków nokautem i dwa poddaniem. Co ciekawe, do tej pory Oliveira występował w kategorii lekkiej, ale mimo to zdecydował się na starcie z Limą w dywizji do 170 funtów.

UFC Fight Night: Rua vs. St. Preux odbędzie się 8 listopada w brazylijskiej Uberlandii. Ze względu na kontuzję Jimiego Manuwy, który miał walczyć z Mauriciem Ruą w głównym starciu wieczoru, doszło do przetasowań w karcie, a rywalem „Szoguna” został Ovince St. Preux. Pełną rozpiskę tego wydarzenia znajdziecie tutaj.


Paweł Pawlak wypada z UFC Fight Night w Brazylii

Jacek Okninski on "Wanderlei Silva chętnie zawalczyłby z Sonnenem w Brazylii"

$
0
0

ufc175 Wanderlei Silva chętnie zawalczyłby z Sonnenem w Brazylii

(Fot. Dave Mandel/Sherdog.com)

Mówiąc o zakończeniu swej kariery, Wanderlei Silva (MMA 32-12-1-1) miał chyba na myśli jej rozdział poświęcony walkom pod banderą UFC. Po swoich wypowiedziach na portalu Twitter dotyczących Pride FC oraz „zakończenia monopolu UFC”, którymi wzbudził spekulacje na temat ewentualnego przyłączenia się do azjatyckiego ONE FC,  Brazylijczyk ponownie daje do zrozumienia, że jest gotów przyjąć oferty innych organizacji.

The Axe Murderer był specjalnym komentatorem sobotniej gali XFC International 7 odbywającej się w Sao Paulo. Po jej zakończeniu udzielił wywiadu dla transmitującej wydarzenie stacji Rede TV, w którym wyraził gotowość do zmierzenia się z Chaelem Sonnenem (MMA 28-14-1).

Szef XFC, Myron Molotky zapytał wprost:

Byłbyś gotowy na stoczenie tej walki? Jeżeli tak, podejmiemy się jej organizacji.

Odpowiedź Wanderleia również była zwięzła:

Jeżeli on by na to przystał, to czemu nie? Zgadzam się. Czemu by nie? Mogę walczyć. Niech tylko się zgodzi.

Wygląda więc na to, że Xtreme Fighting Championships jest gotowe podjąć się organizacji walki, do której miało pierwotnie dojść na gali UFC 175. Jak pamiętamy, nie doszło do niej z powodu urazu dłoni Silvy, a następnie doszły okoliczności związane z stosowaniem środków dopingujących przez obu zawodników. Zarówno Silva, jak i Sonnen, ogłosili zakończenie swoich karier po tym, jak Brazylijczyk otrzymał dożywotni zakaz walki w stanie Nevada, zaś Amerykaninowi zawieszono licencję zawodniczą na okres dwóch lat.

UPDATE:

W rozmowie z portalem MMAmania.com Chael Sonnen oznajmił, iż zamierza uszanować postanowienie NSAC o dwuletnim zawieszeniu jego licencji zawodniczej, ale jest gotów zmierzyć się z Silvą w grapplerskim pojedynku na któreś z przyszłych gal z cyklu Metamoris.


Wanderlei Silva chętnie zawalczyłby z Sonnenem w Brazylii

defthomas on "Borys Mańkowski jednak na gali KSW 29 w Krakowie"

$
0
0

Borys Mańkowski Borys Mańkowski jednak na gali KSW 29 w Krakowie

Jak poinformowała organizacja KSW, Borys Mańkowski (MMA 15-5-1, 1. w rankingu PL) wystąpi ostatecznie na gali KSW 29 w Krakowie:

W związku z kontuzjami Tomasza Drwala i Michała Materli, właściciele Federacji KSW Maciej Kawulski i Martin Lewandowski zdecydowali się wzmocnić kartę walk gali KSW 29, mistrzem KSW w wadze półśredniej i wschodzącą gwiazdą polskiego MMA Borysem Mańkowskim (15-5-1, 3 KO, 5 Sub). Najlepszy polski półśredni wystąpi w jednej z trzech głównych starć wydarzenia zaplanowanego na 6 grudnia w Krakowie.

Najmłodszy z posiadaczy tytułów w organizacji, 25-letni Mańkowski powróci do okrągłej klatki po fantastycznym majowym zwycięstwie nad Aslambekiem Saidovem na KSW 27. Reprezentant Ankosu Zapasy poddał w Trójmieście olsztynianina, nie tylko odbierając mu pas w kategorii do 77 kilogramów, ale również rewanżując mu się za swoją jedyną porażkę w ostatnich czterech latach.

Rywal poznaniaka zostanie ogłoszony w najbliższych dniach, podobnie jak przeciwnik Mameda Chalidowa w walce wieczoru krakowskiej gali.
Borys Mańkowski jednak na gali KSW 29 w Krakowie

Jacek Okninski on "Bellator planuje zaciśnięcie współpracy z Monster Energy, w tym gale na imprezach motocrossowych"

$
0
0

Bellator MMA Logo Bellator planuje zaciśnięcie współpracy z Monster Energy, w tym organizacje gal na imprezach motocrossowych

Pewnie niewielu naszych czytelników wie, że parę tygodni temu Bellator zorganizował skromną gale MMA będącą atrakcją poprzedzającą zawody motocrossowe odbywające się pod banderą Monster Energy.

Hans Molenkamp, odpowiadający za relacje Monster Energy z organizacjami sportów walki powiedział w wywiadzie udzielonym portalowi MMAjunkie.com:

Te konkretne zawody odbywały się w Las Vegas, gdzie ma miejsce wiele gal MMA, wiec nie byliśmy pewni, czy fani podejdą do tego jako kolejnego tego typu wydarzenia, czy faktycznie się tym zainteresują i jak się okazało, zainteresowanie walkami było spore. Gdy rozpoczynała się pierwsza walka wokół klatki zaczął gromadzić się tłum ludzi. Byliśmy tym zdumieni. Nie mogliśmy wybrać lepszego partnera do wsparcia naszej imprezy tego typu wydarzeniem.

Impreza odbyła się 18 listopada, a trzy walki zorganizowane przez Bellator nie wchodziły w cykl numerowanych gal organizacji. Z sześciu zawodników biorących w nich udział zaledwie dwóch mogło wykazać się wcześniejszymi starciami dla organizacji. Same walki odbyły się tuż przed rozpoczęciem atrakcji wieczoru, czyli zawodów motocrossowych, których stawką była nagroda pieniężna w wysokości 1 miliona dolarów. Walki w formule MMA nie były transmitowane, ani nawet zarejestrowane na taśmie filmowej. Co więcej, obsada karty walk zostawał wielką niewiadomą do dnia imprezy, pomimo iż były to pierwsze starcia firmowane marką Bellatora odbywające się w Las Vegas.

Szef organizacji, Scott Coker, przyznał iż podszedł do tej inicjatywy z wielkim dystansem, przez co pierwsza karta walk mająca wesprzeć imprezę motocrossową nie była nazbyt okazała. Niemniej, to co ujrzał już w samym dniu zawodów przekonało go, że dalsza współpraca warta jest większego zaangażowania:

Miałem okazję ujrzeć nieprzebrany tłum ludzi. Moim pierwszym skojarzeniem było połączenie festiwalu Woodstock z galą MMA. Sądzę, że nasza obecność na tej imprezie spotkała się z pozytywnym odzewem publiczności. Widać było, że fani obu dyscyplin chętnie śledzą rywalizację zarówno na torze, jak i w klatce. Dostrzegam wiele podobieństw pomiędzy obydwiema firmami. Pierwszy raz byłem na zawodach motocrossowych i przez to miałem okazje ujrzeć wiele atrakcji poprzedzających główne wydarzenie. Ludzie przebijali się z okolic toru, by móc zająć miejsce umożliwiające dogodne śledzenie walk. Mogli pozostać na swoich miejscach ulokowanych przy torze i poczekać na rozpoczęcie zawodów motocrossowych, ale woleli przeciskać się w pobliżu klatki i obejrzeć przygotowane przez nas walki.

Hans Molenkamp uważa, że połączenie MMA z motocrossem stanowi receptę na sukces, która zaowocuje w przyszłym roku szeregiem imprez cieszących się wysoką frekwencją widzów:

W tym aspekcie jeszcze wiele może się zmienić. Na razie mogliśmy poświęcić MMA zaledwie godzinę czasu, ponieważ walki były zaledwie jedną z wielu pobocznych atrakcji. To była impreza naszpikowana różnymi atrakcjami. Niemniej, zorganizowanie tych walk wykraczało poza standardowy program naszych imprez i odzew publiczności przekroczył nasze najśmielsze oczekiwania. Sądzę, że w ramach naszej następnej imprezy, która ma odbyć się w styczniu gdyż wtedy rozpoczyna się sezon motocrossowy, postaramy się o zorganizowanie liczebniejszej karty walk. Wszystko będzie zależało od tego, co będą w stanie zaproponować wszyscy nasi partnerzy współorganizujący tą imprezę.

Pomysłowi organizacji gal w ramach imprez masowych przyklaskuje sam Scott Coker. Zwłaszcza, że Bellator ma porzucić model cotygodniowych gal na rzecz bardziej okazałych wydarzeń skupiających większą publiczność:

Uważam, że dzięki tej współpracy możemy osiągnąć szczyt popularności. Nie byłbym zaskoczony, gdyby w przyszłym roku doszło do tego, że jedna z naszych głównych gal odbędzie się w ramach imprezy motocrossowej. To dowód na to, jak owocna jest współpraca pomiędzy Bellatorem a Monster Energy i jeżeli druga strona wyrazi chęć jej poszerzenia, z wielką chęcią skorzystamy z tej możliwości.

Entuzjazm Cokera podziela wspomniany Molenkamp, który również uważa, że wspólnie organizowane imprezy będą chętnie odwiedzane przez fanów obydwu dyscyplin sportowych:

Naszym wspólnym celem powinno być organizowanie imprez gromadzących jak największą liczbę widzów, w tym również poprzez ciekawe karty walk. Byłaby to świetna okazja dla tych, którzy dotychczas nie mieli okazji do obejrzenia starć MMA, lub jeszcze się nie przekonali do śledzenia tej dyscypliny, by stać się fanami wszechstylowej walki wręcz. Połączenie zawodów motocrossu oraz walk w formule MMA pozwoli nam zrealizować wspólnie obrany cel. Sam fakt wsparcia wyścigów motocyklowych walkami MMA pokazuje, jak wielkim uznaniem fanów cieszą się zawodnicy supercrossu. Widocznie warto było zorganizować chociażby kilka walk MMA w trakcie naszej imprezy, a co najlepsze zdecydował się na to Bellator, który zawsze był świetną organizacją. Uważam, że wspólnie zorganizujemy wspólnie z dwie, trzy imprezy w ciągu dwóch pierwszych kwartałów przyszłego roku.

To ciekawe doświadczenie dla wszystkich. Jeżeli którykolwiek z naszych fanów będzie miał okazję uczestniczyć w takiej imprezie, gorąco go do tego zachęcam. To nie jest wyjście na typową galę MMA. To zupełnie nowe doświadczenie, które będziesz dzielił z zupełnie innymi ludźmi, przez co jego wartość będzie znacznie większa. Fani motocrossu będą mieli okazję lepiej poznać MMA, a przez to zaznajomić się z Bellatorem. A jako fan MMA będziesz miał okazję do poznania czegoś zupełnie nowego, jak chociażby motocrossu, dyscypliny której być może nie miałeś okazji zobaczyć wcześniej. Chcemy, by wszyscy świetnie się bawili na naszych imprezach.


Bellator planuje zaciśnięcie współpracy z Monster Energy, w tym gale na imprezach motocrossowych

Jakub Bijan on "Relacja z Extreme Pro MMA Camp + aktualizacja Bazy Klubów"

$
0
0
fotka CAMP BIELSKO Relacja z Extreme Pro MMA Camp + aktualizacja Bazy Klubów

Foto: Kamil Zawarski

W ubiegłym tygodniu w Bielsku-Białej odbył się obóz treningowy, organizowany przez tamtejszych Berserkerów. Poniżej zdjęcia oraz krótka relacja z przedsięwzięcia, a także odnośnik do naszej Bazy Klubów w której umieściliśmy DAAS Berserker’s Team Bielsko-Biała.

Inicjatorem Extreme Pro MMA Camp był Damian Herczyk z bielskiej filii Berserkerów, oraz Maciej “Alf” Glaubus z Berserker’s Team Poznań/Ankos Zapasy Poznań. Obóz trwał od 27 do 31 października w nowocześnie wyposażonym Centrum Atletyki i Sportów Walki przy ulicy Rejtana 3 – które od niedawna jest miejscem treningów DAAS Berserker’s Team Bielsko-Biała. Tak o idei przyświecającej całemu przedsięwzięciu mówi jeden z organizatorów – Maciej Glaubus:

Idea ,która przyświecała zorganizowaniu campu dość mocno już ewoluowała . Pomysł zrodził się w głowie Damiana na naszym wspólnym wyjeździe do Szwecji – na MMATrophy 4. Początkowo miało to być przygotowanie głównie zawodników z którymi współpracujemy, a więc Alberta Odzimkowskiego, Michała Wiencka czy Rafała Haratyka przed PROMMAC. Event odwołano, ale pojawiły się inne propozycje – tak więc obóz wciąż jak najbardziej miał sens.

Po czym dodaje:

Na dzień dzisiejszy najliczniejszą grupę zawodników chcących posparować skupia ‚weekend sparingowy w Wałczu’ – ale dla ludzi ze Śląska, to trochę daleko. W Wałczu często przygotowują się też rywale zawodników z południa – jak w tym przypadku, gdzie obecny u nas Robert Radomski zmierzy się na krakowskiej edycji KSW z Mateuszem Piskorzem. To, że obóz odbywa się blisko Katowic czy Krakowa, jest sporym atutem tej inicjatywy i myślę, że to początek czegoś, co na dobre zagości w Bielsku.

I rzeczywiście. Mimo iż była to pierwsza taka inicjatywa, Extreme Pro MMA Camp zakończył się sporym sukcesem. Do Bielska-Białej przybyło wielu zawodników profesjonalnie zajmujących się mieszanymi sztukami walki, a swoje wsparcie zaoferował m.in. klub Tomasza Brondera – Silesian Cage Club, oraz Szkoła Walki Drwala. By wspólnie szlifować techniki zapaśnicze, a także pracę pod siatką – które to elementy są dziś coraz bardziej istotne w zawodowym MMA – przybyli tacy zawodnicy, jak: Robert Radomski, Albert Odzimkowski, Rafał Haratyk, Michał Wiencek, Piotr Wolowik, Michał Mankiewicz, Kamil Maroń, Adam Niedzwiedz, czy Piotr Wołowik. Wszyscy zgodnie twierdzą, że obóz należał do udanych, a techniki prezentowane przez “Alfa” i Damiana były bardzo dobrze dobrane – i że powinny przydać się w oktagonach i ringach.

Tak też uważają organizatorzy, którzy idą za ciosem i zapowiadają kolejną edycję z początkiem przyszłego roku – jednocześnie dodając, że Extreme Pro MMA Camp będzie imprezą cykliczną – co potwierdzają słowa Damiana Herczyka.

Była to pierwsza taka inicjatywa w naszych stronach, muszę jednak przyznać, że jestem naprawdę zadowolony z całego przedsięwzięcia. Myślę, że zawodnicy także są zadowoleni – już zgłaszają chęć wzięcia udziału w kolejnej edycji. W tym miejscu należą się serdeczne podziękowania dla Macieja Glabusa, który odwalił kawał dobrej roboty! Kolejna odsłona odbędzie się prawdopodobnie w lutym – dziś podobne obozy organizowane są daleko od śląska, wiec idealnie będzie mieć coś podobnego na miejscu, a to powinno wyjść na dobre dla wszystkich.

 


Relacja z Extreme Pro MMA Camp + aktualizacja Bazy Klubów


Dominik Durniat on "Przegląd zestawień – 43. tydzień"

$
0
0
Borys Mańkowski Przegląd zestawień   43. tydzień

Fot. Konfrontacja.com

Około 147 godzin polski świat mieszanych sztuk walki cieszył się z najważniejszego pojedynku w historii sportu. Do starcia pomiędzy Tomaszem Drwalem a Mamedem Chalidowem jednak nie dojdzie, przynajmniej w tym roku, z powodu kontuzji pleców tego pierwszego.

Widownia grudniowego wydarzenia nie obejrzy także konfrontacji Michała Materli i Melvina Manhoefa, ponieważ szczecinianin zranił stopę i nie będzie mógł pojawić się w Krakowie. W związku z powyższym zestawienie zostało przeniesione na KSW 30, które odbędzie się w pierwszym kwartale przyszłego roku. W zamian fani Konfrontacji będę mogli nacieszyć oczy zaledwie drugą w tym roku walką Borysa Mańkowskiego. Nie wiadomo jeszcze, z kim zmierzy się poznaniak i czy stawką starcia będzie pas kategorii półśredniej.

Dużo dzieje się także u mniejszych promotorów. PLMMA podała termin gali z numerem 44. i pierwsze nazwiska, które pojawią się w Bieżuniu. Wśród nich jest m.in. mistrz wagi piórkowej Kamil Łebkowski oraz Marcin Wójcik. Także Fighters Arena zapełnia kartę dziesiątej odsłony. Trzeba przyznać, że kolejne pojawiające się nazwiska zwiastują bardzo interesującą galę. Oprócz wcześniej zakontraktowanych Kamila Gniadka i Alexa Blacka w Bełchatowie pojawią się również Damian Szmigielski, Krzysztof Adaszak oraz debiutujący w MMA, ale doskonale znany, Andrzej Deberny. Oprócz tego, Slugfest zapowiedział drugą galę na połowę grudnia, a poznańskie Night of Champions wzmacina rozpiskę z 22 listopada o kolejnego reprezentanta Ankosu, Marcina Mencla.

Z kolei UFC szykuje się do bardzo mocnego rozpoczęcia 2015 roku. Styczniowe gale UFC 182 i 183 oraz UFC Fight Night w Bostonie, a także lutowe – UFC 184 mają na razie potwierdzone jedynie kilka walk, ale na wszystkie prawdziwy fan MMA będzie czekał z niecierpliwością. Jon Jones vs. Daniel Cormier, Cat Zingano vs. Ronda Rousey, Chris Weidman vs. Vitor Belfort, Eddie Alvarez vs. Benson Henderson, Conor McGregor vs. Dennis Siver– te nazwiska rozgrzewają wyobraźnię.

Niestety, oprócz informacji na temat nowych, świetnych starć, pojawiają się też co rusz wiadomości o kolejnych zawodnikach UFC, którzy z różnych powodów zmuszeni byli do wycofania się z pojedynków. W tej grupie znajdują się m.in. Jimi Manuwa, Neil Serry oraz Paweł Pawlak. Polak nie pojawi się w brazylijskiej Uberlandii z powodu rwy kulszowej.

W innych większych organizacjach też ciekawie. Invicta FC zapowiedziała galę numer 10 i podała pierwsze nazwiska, które pojawią się w Houston. Z powodu kontuzji, zabraknie tam Cristiane Justino. One FC przesuwa kolejne gale, zmienia ich nazwy i rozpiski do tego stopnia, że trudno się w tym wszystkim połapać. W Bellatorze cisza, choć słychać pomruki niezadowolenia po wypadnięciu ze sto trzydziestki jedynki Toma DeBlassa.

Poniżej przegląd zestawień z poprzednich siedmiu dni.

Tydzień: 26.10-02.11 (43. tydzień 2014 roku)

ŚWIAT

UFC

1. UFC Fight Night: Rockhold vs. Bisping, 8 listopada, Sydney, Australia
125 lbs: Louis Smolka (7-1) vs. Richie Vaculik (10-2)

2. UFC Fight Night: Rua vs. St. Preux, 8 listopada, Uberlandia, Brazylia
205 lbs: Mauricio Rua (22-9) vs. Ovince St. Preux (16-6)
170 lbs: Dhiego Lima (9-2) vs. Jorge Antonio Cezario de Oliveira (7-0)

3. UFC Fight Night: McGregor vs. Siver, 18 stycznia, Boston, Massachusetts, USA
155 lbs: Eddie Alvarez (25-4) vs. Benson Henderson (21-4)
155 lbs: Lipeng Zhang (8-7-1) vs. Chris Wade (8-1)
155 lbs: Norman Parke (20-2-1) vs. Jorge Masvidal (28-8)
170 lbs: Uriah Hall (9-4) vs. Costas Philippou (13-4)

4. UFC 183: Silva vs. Diaz, 31 stycznia, Las Vegas, Nevada, USA
185 lbs: Thales Leites (24-4) vs. Tim Boetsch (18-7)

5. UFC 184: Weidman vs. Belfort, 28 lutego, Los Angeles, Kalifornia, USA
185 lbs: Chris Weidman (12-0) vs. Vitor Belfort (24-10)
135 lbs: Ronda Rousey (10-0) vs. Cat Zingano (9-0)

Invicta FC

Invicta FC 10: Waterson vs. Tiburcio, 5 grudnia, Houston, Teksas, USA
105 lbs: Michelle Waterson (12-3) vs. Herica Tiburcio (8-2)
135 lbs: Tonya Evinger (14-5) vs. Cindy Dandois (5-1)
125 lbs: Roxanne Modafferi (16-11) vs. Vanessa Porto (17-6)

One FC

One FC 23: Warrior’s Way, 5 grudnia, Manila, Filipiny
135 lbs: Bibiano Fernandes (16-3) vs. Dae Hwan Kim (10-0-1)
205 lbs: Brandon Vera (12-7) vs. Igor Subora (5-1)

POLSKA

Praska Gala MMA Dark Warriors, 8 listopada, Warszawa, Polska
70 kg: Bartek Klass (0-0) vs. Jacek Trofimiuk (0-1)
93 kg: Jacek Adamczyk (0-0) vs. Jacek Stusiński (1-0)
70 kg: Marcin Strojny (1-0) vs. Abmuslim Mutaev (1-4)
84 kg: Olgierd Furyk (1-0) vs. Adam Perczyński (0-0)
66 kg: Paweł Wielgus (1-1) vs. TBA

Night of Champions 8, 22 listopada, Poznań, Polska
66 kg: Łukasz Rajewski (2-1) vs. TBA
77 kg: Daniel Skibiński (3-3) vs. TBA
77 kg: Marcin Mencel (5-5-1) vs. TBA

Fighters Arena 10, 22 listopada, Bełchatów, Polska
61 kg: Damian Szmigielski (5-0) vs. Alan Philpott (12-6)
70 kg: Krzysztof Adaszak (5-3) vs. Przemysław Kośnik (4-2)
120 kg: Andrzej Deberny (0-0) vs. TBA

PLMMA 44, 22 listopada, Bieżuń, Polska
66 kg: Kamil Łebkowski (10-4) vs. TBA
93 kg: Marcin Wójcik (4-4) vs. TBA
84 kg: Paweł Hadaś (2-1) vs. TBA
84 kg: Robert Wróblewski vs. TBA*
77 kg: Dawid Kosiorek vs. TBA*
70 kg: Mateusz Grabowski vs. TBA*
66 kg: Przemysław Wiśniewski vs. TBA

KSW 29, 6 grudnia, Kraków, Polska
77 kg: Borys Mańskowski (15-5-1) vs. TBA

Slugfest 2, 13 grudnia, Września, Polska
66 kg: Mikołaj Walenciak (2-2) vs. TBA
61 kg: Małgorzata Smaczniak vs. TBA*
77 kg: Maciej Kowalski (3-0) vs. TBA

KSW 30, TBA, -, Polska
84 kg: Michał Materla (21-4) vs. Melvin Manhoef (29-11-1)

ODWOŁANE

UFC Fight Night: Rockhold vs. Bisping, 8 listopada, Sydney, Australia
125 lbs: Neil Serry

UFC Fight Night: Rua vs. St. Preux, 8 listopada, Uberlandia, Brazylia
205 lbs: Jimi Manuwa
170 lbs: Paweł Pawlak

Invicta FC 10: Waterson vs. Tiburcio, 5 grudnia, Houston, Teksas, USA
135 lbs: Cristiane Justino

KSW 29, 6 grudnia, Kraków, Polska
84 kg: Michał Materla vs. Melvin Manhoef
84 kg: Tomasz Drwal

Bellator 131: Ortiz vs. Bonnar, 15 grudnia, San Diego, Kalifornia, USA
205 lbs: Tom DeBlass

UFC 182: Jones vs. Cormier, 3 stycznia, Las Vegas, Nevada USA
135 lbs: Ronda Rousey vs. Cat Zingano

 

Tydzień 42.

Tydzień 41.

Tydzień 39. i 40.

Tydzień 38.
Przegląd zestawień – 43. tydzień

Karol Dabrowski on "Wspólna gala M-1 Global i Absolute Championship Berkut. Impreza ACB w Polsce w 2015"

$
0
0

M 1.Challenge.ACB .Logo  Wspólna gala M 1 Global i Absolute Championship Berkut. Impreza ACB w Polsce w 2015

Największa rosyjska organizacja M-1 Global póki co rozpocznie współpracę nie z polskim KSW, a z innymi rosyjskimi promotorami – groźnieńskim Absolute Championship Berkut. Obie organizacje praktycznie natychmiast wykorzystały tę ciekawą alternatywę dla rosyjskiego rynku i ich pierwsza wspólna impreza – M-1 Challenge 54 & ACB 12 odbędzie się już 17 grudnia w Sankt Petersburgu.

Historia M-1 Global sięga 1997 roku, od tamtego czasu rosyjscy potentaci zorganizowali 180 gal i 10 000 walk. Groźnieńska organizacja Absolute Championship Berkut jest dużo młodsza i właściwie dopiero w tym roku tak mocnym uderzeniem weszła na rynek. Jednak promotorzy z Kaukazu od razu postawili sobie wysoko poprzeczkę i od marca zrobili dziesięć naprawdę solidnych gal z udziałem zagranicznych fighterów.

Właściciele organizacji w osobach Vadima Finkelsteina oraz ze strony czeczeńskiej –  Mairbeka Khasieva i Bekkhana Khasieva zapowiedzieli, że dotychczasowe doświadczenia ich kompanii będą przepisem na sukces, a wspólne wydarzenie zaoferuje kibicom MMA interesujące i spektakularne widowisko. W programie gali na razie zaplanowano dwanaście pojedynków, w których zakontraktowani zostaną zawodnicy z najmocniejszych rosyjskich klubów  – Berkut, Alexnader Nevskiy, Fightspirit czy Sambo-Piter. Wiadomo też, że na grudniowej gali rozstrzygnie się walka o tron wagi lekkiej M-1. Szczegóły karty walk zostaną odsłonięte wkrótce.

Zaprzyjaźniony z nami Bajsangur Edelbiew, który reprezentuje w Polsce interesy organizacji Absolute Championship Berkut opowiedział na czym konkretnie będzie polegać współpraca z M-1:

Jako że event robimy w ich mieście – sprawy organizacyjne wzięło na siebie M-1 Global. Na gali wystąpią zawodnicy M-1 i Absolute Championship Berkut. Będą walczyć z zawodnikami z zagranicy. Zobaczymy jak wypadnie ta gala. Jeśli po imprezie obie strony będą zadowolone, to myślę, że będzie to współpraca na dłuższą metę.

Polskich kibiców bardzo ucieszy fakt, że promotorzy z Kraju Wajnachów nie zrezygnowali z organizacji gali w Polsce. Przypominamy, że pierwotnie Absolute Championship Berkut planowało mocno obsadzoną imprezę na październik, zlokalizowaną w podwarszawskim Pruszkowie. Termin przesunął się na 2015 rok, a kluczową przyczyną było duże zagęszczenie jesiennych imprez na polskim podwórku MMA.

Tak, pracujemy nad galą w Polsce, w najbliższym czasie podamy informacje co do konkretnej daty i miejsca. Myślę, że jest to kwestia jednego tygodnia, może dwóch. Planowaną na 18 października galę musieliśmy przełożyć, ponieważ w tym okresie w Polsce było bardzo dużo gal. Wielu zawodników miało już wcześniej zaplanowane pojedynki. W związku z tym ciężko byłoby nam to zorganizować w taki sposób, aby spełnić oczekiwania swoje, jak i fanów.


Wspólna gala M-1 Global i Absolute Championship Berkut. Impreza ACB w Polsce w 2015

Jakub Bijan on "PLMMA 41 Extra – wyniki i relacja"

$
0
0

PLMMA 41 PLMMA 41 Extra   wyniki i relacja

Wyniki w środku wiadomości.

Niefortunnie zakończył się pojedynek o pas mistrzowski wagi lekkiej Profesjonalnej Ligi MMA. Adrian Zieliński i Marian Ziółkowski przewalczyli zaledwie pięć minut, po czym podopieczny Mirosława Oknińskiego musiał wycofać się z pojedynku z powodu kontuzji ręki, jakiej doznał w trakcie pierwszej rundy. A ta toczyła się w całości w stójce, choć żaden z fighterów nie zdołał w niej zdobyć wyraźnej przewagi. Zieliński zadawał nieco więcej ciosów, choć nie była to znacząca przewaga. Niestety nie doczekaliśmy się kontynuacji i bardziej klarownego zakończenia niemniej jednak – pas pozostał na biodrach Zielińskiego.

Szybko i efektownie poradził sobie Antoni Chmielewski z Sylwestrem Borysem. Po początkowych, badawczych sekundach, weteran KSW dynamicznym wyhaczeniem rodem z judo przewrócił rywala i bardzo szybko doszedł do pozycji północ-południe – z której zapiął duszenie. Po kilku sekundach mocowania reprezentant olsztyńskiego Arrachionu musiał się poddać – uznać wyższość Chmielewskiego.

Bez ceregieli podeszli do walki o pas zawodnicy kategorii półśredniej. Mickael Lebou i Paweł Żelazowski przez połowę pierwszej rundy zasypywali się piekielnie mocnymi sierpowymi, z których każdy mógł zakończyć pojedynek. W stójce bardzo szybko przewagę osiągnął Polak, sprawiając, że głowa Francuza odskakiwała jak piłka – ten jednak w porę zmienił plan walki i przeniósł batalię na ziemię, gdzie dominował przez drugą połowę pierwszej pięciominutówki. W kolejnej odsłonie Lebou od samego początku atakował obaleniami – na które Żelazowski nie miał żadnej odpowiedzi – a na ziemi, podobnie jak w rundzie pierwszej, kontrolował pojedynek z górnych pozycji. Kończące walkę pięć minut, to powtórka z rundy rozpoczynającej: fighterzy nie oszczędzali pięści w pierwszych dwóch minutach – Żelazowski celnie trafiał ciosami sierpowymi, Lebou zadał duże obrażenia kolanami z klinczu – po czym Francuz obalił i do końca rundy przeważał, „wiążąc” oponenta z góry. Po upływie regulaminowego czasu walki, i świetnej batalii, sędziowie zdecydowali, że pas zmieni właściciela i powędruje na biodra Mickaela Lebout.

Barbara Nalepka błyskawicznie rozbiła swoją rywalkę, Marzenę Horoszko – która jedyne co potrafiła w klatce zrobić, to wycofać się pod siatkę i zasłonić za podwójną gardą. Po kilkunastu ciosach Nalepki i kompletnym braku efektywnej obrony ze strony Horoszko, sędzia ringowy przerwał pojedynek, czym ocalił kontraktowaną na szybko Marzenę przed kolejnymi ciosami.

Bez większych problemów rozprawił się Marcin Wójcik z Bartłomiejem Wydrą. Zawodnik z Piły obalił przeciwnika w pierwszych sekundach walki, w parterze kontrolował pozycję – a gdy nadarzyła się okazja założył Wydrze dźwignię na łokieć, która przyniosła mu zwycięstwo przed czasem.

Kompletnie zdominował Dominik ChmielŁukasza Witosa w pierwszej rundzie ich pojedynku. Po mocnej wymianie z początku rundy walka przeniosła się na ziemię, gdzie Dominik kontrolował przeciwnika do końca odsłony – najpierw zza pleców (skąd dwukrotnie atakował duszeniem), następnie z dosiadu i wreszcie z pozycji bocznej. W kolejnej pięciominutówce zawodnik z Zakopanego zaczął odrabiać straty – coraz bardziej zmęczony Chmiel przegrywał w stójce a w parterze oddawał górną pozycję – choć końcówka toczonej w ślimaczym tempie rundy należała do niego. Starcie było bliskie zakończenia w połowie ostatniej odsłony, kiedy to Chmiel zapiął balachę – Witos jednak zdołał się oswobodzić, a walkę rozstrzygnąć musieli punktowi, którzy przyznali zwycięstwo zawodnikowi z Koźmina Wielkopolskiego.

Walka Łukasza Kopery i Witolda Liska rozpoczęła się efektownym i wyrównanym popisem grapplingu, w którym obaj mieli swoje momenty. Kiedy na dwie minuty do końca pierwszej rundy walka powróciła do stójki,  Łodzianin trafił rywala mocnym prostym, który wykorzystał do obalenia – i od tego momentu to on narzucał styl prowadzenia pojedynku. Druga i trzecia runda to pełna dominacja Kopery, który w stójce zapędzał Liska pod siatkę, a stamtąd klinczował i przenosił walkę na ziemię – gdzie kontrolował oponenta z góry. Po trzech runda sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Kopery.

W otwierającej galę walce Janusz Dylewski po raz drugi z rzędu przegrywa na PLMMA w pierwszej minucie starcia. Po próbie sprowadzenia do parteru zawodnik z Iławy dał się złapać w ciasne duszenie gilotynowe - Wojciech Balejko nie zamierzał oddawać zwycięstwa, w efekcie czego do akcji wkroczył sędzia.

Pojedynek o pas mistrza PLMMA w wadze lekkiej
70 kg: Adrian Zieliński pok. Mariana Ziółkowskiego przez poddanie (kontuzja ręki), 5:00, runda 1.

Główna karta:

84 kg: Antoni Chmielewski pok. Sylwestra Borysa przez poddanie (duszenie północ-południe), 2:02, runda 1.

Pojedynek o pas mistrza PLMMA w wadze półśredniej
77 kg: Mickael Lebout pok. Pawła Żelazowskiego przez jednogłośną decyzję sędziowską.

61 kg: Barbara Nalepka pok. Marzenę Horoszko przez TKO (uderzenia pod siatką), 1:04, runda 1.
93 kg: Marcin Wójcik pok. Bartłomieja Wydrę przez poddanie (balacha), 3:47, runda 1.
84 kg: Dominik Chmiel pok. Łukasza Witosa przez jednogłośną decyzję sędziowską.
77 kg: Łukasz Kopera pok. Witolda Liska przez jednogłośną decyzję sędziowską.
93 kg: Wojciech Balejko pok. Janusza Dylewskiego przez poddanie (duszenie gilotynowe), 0,42, runda 1.


PLMMA 41 Extra – wyniki i relacja

Jakub Bijan on "Materla kontuzjowany, walka z Manhoefem przełożona"

$
0
0

13306490915 19081c30bb z e1395538201851 Materla kontuzjowany, walka z Manhoefem przełożona

Niestety złe wieści dochodzą ze Szczecina. Mistrz KSW w wadze średniej, Michał Materla, nabawił się kontuzji stopy, przez co musiał wycofać się z KSW 29. Planowany na KSW 29 pojedynek z Melvinem Manhoefem został przeniesiony na KSW 30.Poniżej zamieszczamy informację od KSW:

Federacja KSW z przykrością informuje, że mistrz KSW w wadze średniej Michał Materla nie wystąpi na KSW 29, 6 grudnia w Krakowie. Podczas przygotowań do pojedynku z Holendrem Melvinem Manhoefem szczecinianin złamał kość śródstopia i w efekcie będzie musiał pauzować przez najbliższych kilka tygodni.

Mistrzowskie starcie Materli z Mahoefem zostaje tym samym przesunięte na galę KSW 30, która odbędzie się w pierwszym kwartale 2015 roku.


Materla kontuzjowany, walka z Manhoefem przełożona

defthomas on "Karolina Kowalkiewicz po wygranej na gali Invicta FC 9"

Viewing all 4630 articles
Browse latest View live